Głód, cierpienie i niewola małych zwierząt uwiązanych na ekstremalnie krótkich łańcuchach, długości nawet 30 – 40 centymetrów. Uwięzi były tak krótkie, że niektóre psy nie były w stanie się wyprostować, nie mogły wejść do budy, odpocząć. Łańcuchy wręcz je przyduszały. Wokół brak dostępu do wody, brak pożywienia. Szczeniak i dorosłe psy – wszystkie skrajnie wychudzone, w dotyku czuć wyraźnie kręgosłup, kości żeber i guzy biodrowe. Kolejnych dni w tym miejscu i w takich warunkach zwierzęta mogły nie przeżyć. Z uwagi na zagrożenie życia musiały być natychmiast odebrane – czytamy na stronie Pogotowia dla Zwierząt.
- Sprawa została zgłoszona na policję. Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce... pouczyli właściciela. Zajęła się nią również w prokuraturze. Niestety, bardzo często sprawy, które zgłaszamy są umarzane. To wygląda tak, jakby sędziowie się utożsamiali z oprawcami i nie widzieli niczego złego w ich postępowaniu. Zwykle bierzemy prawników z Warszawy, którzy twierdzą, że w stolicy takie sprawy traktuje się zupełnie inaczej niż w naszym regionie – mówi w rozmowie z Echem Dnia Wioletta Maślanek, inspektor do spraw opieki nad zwierzętami z Pionkowskiego Towarzystwa.