Mieszka pod Przysuchą w drewnianym domku bez łazienki!
Jak informuje program "Uwaga" emitowany na antenie TVN, Henryk Czapnik z gminy Klwów pod Przysuchą od urodzenia mieszkał w drewnianym domku bez łazienki. Choć nie miał żony ani dzieci, radził sobie sam aż do tego roku, mając już 90 lat na karku. Mężczyzna doznał jednak udaru i trafił do szpitala, a po opuszczeniu placówki okazało się, że wymaga całodobowej opieki.
Czytaj też: Brzeźce. Cofał opla i przejechał 30-latkę! Nie odzyskała przytomności. Są zarzuty!
Ośrodek pomocy społecznej chciał pieniędzy, choć nie miał prawa!
Jak informuje "Uwaga", do pana Henryka już wcześniej przyjeżdżał jego siostrzeniec z żoną, którzy opiekowali się nim doraźnie, bo mieszkają 100 kilometrów dalej. To dlatego do Ośrodka Pomocy Społecznej w Klwowie trafił wniosek o umieszczenie mężczyzny w domu pomocy społecznej.
- Pani kierownik OPS-u w Klwowie cały czas nam mówi, że my, jako rodzina, powinniśmy płacić za DPS. Zaproponowano, żebym przyjechał do urzędu gminy i podpisał dokumenty zrzeczenia się jego gospodarstwa. A to gospodarstwo jest jeszcze zapisane na rodziców Henryka. Nie jest ani moją, ani Henryka własnością. Więc jakim prawem? - mówi "Uwadze" siostrzeniec mieszkańca okolic Przysuchy.
Jak informuje "Uwaga", tę wersję potwierdza również Paweł Maczyński, przewodniczący Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.
- Przepisy mówią jasno o tym, że ta opłata powinna być regulowana z dochodu tej osoby, a nie jej majątku. Nie można oczekiwać wyzbycia się majątku. Równie dobrze możemy wyobrazić sobie sytuację, że w którymś momencie ta osoba z DPS-u wychodzi. I dokąd ma wrócić? - mówi "Uwadze".
Wójt gminy Klwów bierze odpowiedzialność na siebie
Jak informuje "Uwaga", sprawa pana Henryka znalazła ostatecznie swój szczęśliwy finał, po tym jak o wszystkim dowiedział się wójt gminy Klwów Piotr Papis.
- (...) wykonałem parę telefonów i sprawa jest załatwiona od ręki. Jeżeli jest to interwencja, to bardzo udana. Za pewne niedociągnięcia można tylko przeprosić. Odpowiedzialność biorę na siebie i w ciągu siedmiu dni pan Henryk znajdzie swoje miejsce, w którym poczuje się bezpiecznie - mówi "Uwadze".