Było parę minut po ósmej rano, kiedy mundurowi patrolowali ulice miasta. Jechali ulicą Suchą, kiedy mijali panią Zofię.
- Nagle przewróciła się i nie mogła wstać - opowiada Przemysław Grudzień. Doskonale wiedział co robić.
- Jako ratownik wielokrotnie wcześniej uczestniczyłem w sytuacjach wymagających udzielenia pierwszej pomocy - tłumaczy.
Okazało się, że prawe przedramię, a szczególnie staw łokciowy poważnie ucierpiały. Celnicy ostrożnie przenieśli kobietę do radiowozu, gdzie była znacznie bardziej bezpiecznie i wygodnie niż na ulicy. Usztywnili rękę. Pani Zofia cierpiała, ręką bolała coraz bardziej.
-Uspokoiliśmy ją zapewniając, że zostaniemy na miejscu do momentu pojawienia się pogotowia ratunkowego - dodaje Grudzień.
Obaj panowie absolutnie nie czują się bohaterami.
- To normalne zachowanie, zwykły ludzki odruch - ucinają.
Justyna Pasieczyńska, rzecznik prasowy Izby Administracji Skarbowej w Warszawie dodaje, że takie interwencje to dla mazowieckich celników nie pierwszyzna. Ostatnio eskortowali chore dziecko do szpitala.