To, co wydarzyło się 34 lata temu w Radomiu ciężko pojąć. Był 25 maja 1986 roku. W szpitalu w Radomiu przy ul. Tochtermana pani Elżbieta w pełnej narkozie przez cesarskie cięcie urodziła dziecko. Czy to drugi syn czy upragniona córka? Zaraz po wybudzeniu z narkozy pani Elżbieta Zielińska mogła zobaczyć swoje nowo narodzone dziecko. Kobieta nie była w stanie nic zapamiętać. Dopiero po kilkunastu godzinach pielęgniarka przywiozła maluszka do karmienia. I właśnie wtedy dowiedziała się, że to chłopiec (3200g waga - 50 cm długości, A Rh(+) grupa krwi).
Elżbieta Zielińska wspomina pierwsze, świadome spotkanie z synem w ten sposób:
"Gdy tylko chciałam nakarmić piersią Macieja on zaczął płakać, za nic nie chciał pić mleka ode mnie więc karmiono go butelką - to też nie uspokajało malucha. Płakał cały czas."
PRZECZYTAJ: Mieszkali 30 lat z nie swoim synem. Prawda wyszła na jaw dopiero po śmierci
Czas płynął, a Maciej bezustannie był niespokojny, ciągle płakał, nie chciał spać, jeść. Państwa Zielińskich odwiedzali znajomi by przywitać nowego członka rodziny i niekiedy żartowali, że nie jest on podobny do rodziców (chudy, śniada karnacja) ale zaraz wszyscy obracali to w żart.
Te żary nabrały sensu 30 lat później
Państwo Zielińscy mieli trzech synów. Jeden z nich był straszy o rok od Macieja. Drugi był młodszy o 9 lat. Rodzice macieja nie ukrywają, że chłopiec stronił od domowników. Nigdy nie chciał przytulać się do rodziców. Czy czuł się obco w rodzinie
mimo, że rodzice całą trójkę synów traktowali jednakowo i darzyli ich jednakową miłością
Papierosy, narkotyki, wagary i alkohol
"Z perspektywy czasu faktycznie Maciej był całkiem inny niż bracia. Już w gimnazjum zaczęły się problemy z wagarowaniem, paleniem papierosów, piciem alkoholu i narkotykami. Ciągłe bijatyki, łamanie prawa, aż w końcu trafił na odwyk. Nie dało to jednak skutku bo szybko wrócił do nałogów. Wszczynał awantury, zaczął kraść, wynosić z domu cenne rzeczy i sprzedawać. Trwało to aż do ukończenia 30 roku życia. Wtedy spakował się i opuścił dom. Wybrał życie na ulicy. Spał m in. w pustostanach i to właśnie tam stracił życie" - wspominają bliscy Macieja.
Śmierć w pożarze obcego, własnego dziecka
W listopadzie 2016 w jednym z pustostanów w Radomiu wybucha pożar. Ginie w nim dwóch mężczyzn. Do domu państwa Zielińskich zapukała policja. Ciało jednego z mich udało się zidentyfikować od razu. Szczątki drugiego było tak mocno zwęglone, że pan Zieliński nie mógł rozpoznać czyje to ciało. Zdecydowano się przeprowadzić testy DNA. Materiał genetyczny pobierają od pana Januarego - ojca Macieja.
Wyniki przyszły po dwóch tygodniach. Okazało się, że jego DNA nie zgadza się z DNA pobranym ze zwłok. Prokuratura zleciła pobranie próbek od pani Elżbiety - wynik jest wielkim zaskoczeniem - państwo Zielińscy są genetycznie obcy dla zmarłego Macieja.
Dla pewności, że denat to Maciej wykonują kolejne badanie z ubrań i rzeczy osobistych Macieja i tutaj wynik jest pozytywny. Mężczyzna, którego przez 30 lat wychowywali państwo Zielińscy nie jest ich biologicznym synem.
Co wydarzyło się w szpitalu w Radomiu?
Do dziś nie wiadomo co stało się w Szpitalu w Radomiu przy ul. Tochtermana, 25 maja 1986. Czy doszło do przypadkowej pomyłki?
Administratorzy fanpage Zaginieni przed laty proszą o pomoc:
- Przyjrzyjcie się zdjęciu na którym jest Maciej z braćmi i rodzicami. Może przypomina Wam kogoś, może biologiczne dziecko Państwa Zielińskich nawet nie wie, że stało się ofiarą pomyłki. Pani Elżbieta i Pan January nie chcą niszczyć czyjegoś życia, chcą wiedzieć, że ich upragnione dziecko trafiło w dobre ręce, jest zdrowe i szczęśliwe. Prosimy o kontakt kobiety, które w tym czasie rodziły dzieci w tym szpitalu. Gwarantujemy anonimowość - zapewniają.