Jeden telefon do Warszawy postawił na nogi tamtejsze służby. Mężczyzna w krótkiej rozmowie telefonicznej stwierdził, że w siedzibie operatora jednej z popularnych sieci telefonicznych znajduje się ładunek wybuchowy. Administracja budynku natychmiast przystąpiła do ewakuacji. Biurowiec opuściło około tysiąca znajdujących się tam wówczas osób.
Na miejsce przybyły służby ratunkowe, a także policyjni pirotechnicy. Oni zajęli się sprawdzaniem, czy w budynku rzeczywiście znajdują się materiały wybuchowe, które mogą zagrażać życiu i zdrowiu znajdujących się tam ludzi. Kilkugodzinna akcja nie potwierdziła, aby w siedzibie firmy rzeczywiście znajdowała się bomba. Tym samym okazało się, że był to fałszywy alarm i ktoś postanowił zrobić tylko i wyłącznie makabryczny żart.
Jeszcze tego samego dnia, mokotowscy policjanci zajęli się ustalaniem tożsamości osoby, która wprowadzając służby w błąd, była odpowiedzialna za całe zamieszanie. Szybko udało się dojść do informacji, że autorem telefonu był 23-letni mieszkaniec Krosna.
Warszawscy funkcjonariusze skontaktowali się z ich krośnieńskimi odpowiednikami, a ci przejęli sprawę i zatrzymali mężczyznę w miejscu zamieszkania.
23-letniemu "żartownisiowi" za wywołanie fałszywego alarmu bombowego grozi kara nawet do ośmiu lat pozbawienia wolności. Ponadto, będzie się on musiał liczyć z poważnymi konsekwencjami finansowymi związanymi z kosztami akcji służb ratunkowych.