Stalowa Wola. Dziecko 24-latki urodziło się martwe
Prokuratura wyjaśnia przyczyny śmierci 24-latki, która w czasie pobytu w szpitalu Stalowej Woli urodziła martwe dziecko - informuje program "Interwencja" emitowany na antenie Polsatu. Na początku nic nie zwiastowało nieszczęścia, bo ciąża przebiegała prawidłowo, ale pod koniec maja br. kobieta zgłosiła się do placówki, skarżąc się na zdrowie. Po zrobieniu USG okazało się, że ma mało wód płodowych, więc musiała zostać. Lekarze próbowali wywołać poród, ale bez rezultatu, twierdząc, że ciężarnej pozostaje tylko czekać.
Po 4 dniach nie było już na co, bo po kolejnym w czasie pobytu 24-latki badaniu KTG, medycy zdecydowali o natychmiastowym przeprowadzeniu cesarskiego cięcia, ale dziecko było już martwe. Niedoszli rodzice twierdzą wprost, że to wina szpitala, bo ich zdaniem decyzja o "cesarce" zapadła za późno. Dalsza część tekstu poniżej.
Szpital nie przeprosił kobiety
Jak mówi w rozmowie z "Interwencją" ojciec ciężarnej, placówka zaczęła "zrzucać winę na kogoś", sugerując, że jego córka paliła lub piła, a dziecko miało być może wadę serca. Niedoszli rodzice nie dali jednak za wygraną i zgłosili wszystko prokuraturze.
- Uważam, że w tej sprawie zabrakło decyzji o cesarskim cięciu. Jeden dzień, drugi dzień i nie nastąpiła akcja porodu. Do mnie się nikt nie zgłosił i wedle mojej wiedzy do rodziców też nikt nie wystosował żadnych przeprosin, w zasadzie nie było żadnego słowa wyjaśnienia tej sytuacji – mówi Szymon Psonka, pełnomocnik 24-latki, którego cytuje "Interwencja".