30-latek, który pojawił się w sanockiej komendzie policji z granatem bez zapalnika usłyszał zarzut o wprowadzeniu w błąd o nieistniejącym zagrożeniu. Do zdarzenia doszło w niedzielę:
O szczegółach mówi Marta Tabasz - Rygiel, rzecznik KWP w Rzeszowie:
- Ten czyn zagrożony jest karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat. Mężczyzna sprawiał wrażenie jakby obawiał się, że ten przedmiot wybuchnie. Mężczyzna nie groził policjantom, nie kierował wobec nich żadnych żądań. Zachowywał się nerwowo - z jednej strony chciał pomocy, ale próby przekonania go, żeby oddał ten przedmiot niestety nie przyniosły rezultatu.
Co ciekawe, mężczyzna twierdził, że chce zgłosić zaginiecie brata. Okazało się, że ten również przebywał wtedy w sanockiej komendzie.
Oskarżony odrzucił przedmiot po dwugodzinnych negocjacjach.
Zobacz też: Medyka: Brutalny napad na 12-latka. Był duszony i bity
ZOBACZ TO WIDEO: