40 DNI IZOLACJI

i

Autor: Beata Olejarka Długa izlacja rodziny i brak chmioterapii u dziadka mocno obniżył nastroje wszystkich w rodzinei

Tarnobrzeg. 40 dni uwięzieni na kwarantannie. Jeden z członków rodziny nie dostaje chemioterapii [WIDEO, GALERIA]

2020-08-27 21:47

Dramat rodziny z Tarnobrzega rozpoczął się 20 lipca, kiedy u chorego na raka dziadka rozpoznano koronawirusa. Potem testy zrobiono wszystkim domownikom. Wynik pozytywny uzyskała tylko najmłodsza 8-miesięczna córka Skwirów. Od 40 dni naprzemiennie dziewczynka ma wynik pozytywny i negatywny. Przez to cała rodzina uwięziona została w domu. Dziadek trafił do łańcuckiego szpitala jednoimiennego, gdzie- jak twierdzi rodzina mężczyzny -COVID19 przechodzi bezobjawowo i nie podawane mu są żadne lekarstwa. Niestety chemii, która mogłaby mu uratować życie, również nie podaje się.

W dodatku pozytywny wyniki testu ma najmłodsza córeczka, który co rusz przeplata się z  wynikiem negatywnym. W izolacji przebywa cała rodzina. Oddzielenie od świata dał się już mocno we znaki wszystkim. Dziadek Andrzej Gnysiński (59l) zmaga się z rakiem odbytnicy z synchronicznym rozsiewem do wątroby, płuc i miednicy. Od ponad dwóch miesięcy nie ma chemioterapii. Najpierw nie mógł jej pobierać w tarnobrzeskim szpitalu prze koronawirus, potem wyszedł  niego wynik pozytywny i trafił do szpitala jedno imiennego w Łańcucie. Rodzina twierdzi, że mężczyzna przechodzi chorobę bezobjawowo i dobrze się czuje ale testy, które są wykonywane u niego raz są pozytywne raz negatywne.  Tak samo jak u Oliwki ( 8m), która od 20 lipca jest uwięziona w domu ze swoją rodziną babcią Urszulą Gnysińską (60l), tatą Dawidem (35l), mamą Judytą ( 35l) i siostrzyczką Zuzią (2,5 r)

- Wszystko zaczęło się 20 lipca kiedy dziadziowi moich dzieci przed kolejnym cyklem chemioterapii wykonano test na koronawirusa. Później ruszyła machina. Telefon z sanepidu. Test pozytywny. Szok i niedowierzanie.... Jak to....? Przecież jesteśmy zdrowi. Nikt nie ma objawów. Dla nas kwarantanna 14 dni, a dziadzio ze względu na to, że choruje na raka został zabrany do szpitala zakaźnego. Z niecierpliwością czekamy na testy. Na pewno wyjdą negatywne. Przecież nie może być inaczej. Po testach telefon z sanepidu. Niestety moja 8-miesięczna córka ma wynik pozytywny. Po 14 dniach kolejne testy. Czekamy. Międzyczasie testy wykonują u dziadzia. Kolejny wynik pozytywny. Leży w szpitalu, nic mu nie jest oprócz tego, że choruje na raka i musi przyjąć kolejny cykl chemii, ponieważ to ona utrzymuje go przy życiu. Niestety dopóki testy nie wyjdą dwa ujemne, nie ma o czym marzyć. Rak ma ucztę. Może panoszyć się po organizmie. Czekamy z nadzieją na kolejne testy. Moja 8-miesięczna córka przy każdym pobieraniu wymazu płacze, a noc jest również nieprzespana, gdyż wybudza się co chwilę popłakując. Kiedy ten koszmar się skończy? My mieliśmy testy negatywne. Jesteśmy zdrowi, ale musimy być na kwarantannie. Najmłodsza córka w izolacji. Jest kolejny telefon wynik negatywny. Hurra. W tym samym czasie dziadzio też dostał wiadomość o wyniku negatywnym. Jesteśmy pełni nadziei, drugi test ujemny i prawie jesteśmy wolni ( po 7 dniach mielibyśmy testy my jako, że przebywamy z osobą zakażoną). Kolejny test i kolejny wynik. U dziadzia i u córki znów taki sam : pozytywny... O zgrozo... Jakim cudem.... Pani z sanepidu informuje tak się zdarza. Nie jesteście sami. I dalej czekamy na kolejny wynik. Znów znajdujemy się w punkcie wyjścia. Nie lubię siedzieć bezczynnie i godzić się na to co się dzieje. Zaczynam szukać informacji i kontaktu z ludźmi przebywającymi na kwarantannie. Jest grupa na Facebooku. Czytam te wszystkie wpisy i nie dowierzam. Ludzie na kwarantannach siedzą nawet 70 dni..... Szukam dalej.... Co się okazuje GIS posługuje się zaleceniami z marca tego roku, które są przestarzałe. Są nowe wytyczne WHO wydane 2 miesiące temu. Lekarze publicznie mówią, że osoba bezobjawowa zaraża 6 dni, z lekkimi objawami do 10 a z mocnymi 20 dni. A resztki wirusa zostają w organizmie, stąd testy wychodzą pozytywne. Nasze Państwo przespało nowe wytyczne. Gdyby zostały wprowadzone wiele ludzi nie musiało by cierpieć. Te procedury niszczą psychicznie i finansowo polskie rodziny. Moja 2,5 letnia córka, gdy nie zdąrzy pokazać się policji płaczę bo się boi..... Czekamy na zmianę procedur, które pozwolą nam w końcu żyć normalnie a dziadziowi przyjąć chemię i ratować własne życie- rozpacza Pani Judyta.

40 dni uwięzienie na kwarantannie. Dziadek z koronawirusem nie może brać chemioterapii

Izolacja mocno dała się we znaki wszystkim. Zuzia płacze, gdy nie pokaże się policjantom, obawia się, ze coś złego się stanie. To samo dzieje się gdy widzi inne dzieci na hulajnogach i rowerkach a ona siedzi w domu. Pan Andrzej w szpitalu nie jest leczony na raka. Jego stan się pogarsza- zarówno psychiczny jak i fizyczny. Cała rodzina jest w rozsypce. Nadzieje an koniec kwarantanny jest coraz bardziej płonna. Sanepid rozkłada ręce.

–Decyzja o chemioterapii to decyzja lekarzy w szpitalu. My nie mamy na to żadnego wpływu - komentuje rzeczniczka prasowa Wojewódzkiej Stacji Sanitarno Epidemiologicznej w Rzeszowie Dorota Gibała i dodaje  -To nic nadzwyczajnego, że testy wychodzą raz pozytywne raz negatywne. Tak się czasem dzieje. Aby uznać kogoś za zdrowego musi mieć dwa testy negatywne pod rząd- słyszymy.   

40 dni uwięzienie na kwarantannie. Dziadek z koronawirusem nie może brać chemioterapii

Masz podobny temat?

Napisz do autora tekstu:

[email protected]

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki