Józef Kędzierski (41 l.) był zawodowym kierowcą. Jeździł samochodem betoniarni z Radymna, gdzie pracował. 2 stycznia 2018 roku jechał do pracy swoim volkswagenem. Było wcześnie rano. Do tragedii doszło o 6.30.
Zobacz: Nowa Wieś: NIE ŻYJE 17-LATKA! Sprawca UCIEKŁ z miejsca wypadku. Horror! [ZDJĘCIA]
Policjanci z Radymna tak opisywali wypadek, w którym ucierpiał mężczyzna. – W Duńkowicach doszło do wypadku. Ze wstępnych ustaleń wynika, że do zderzenia dwóch pojazdów tj. volkswagena bora z oplem vectrą, doszło w momencie gdy kierujący oplem najprawdopodobniej zawracał na jezdni. W wypadku ucierpieli kierujący oplem 46-latek i 35-letni pasażer. Obaj mężczyźni, mieszkańcy gminy Radymno zostali przewiezieni do szpitala w Jarosławiu, gdzie pozostali na leczeniu. Obrażeń doznał również 39-letni kierowca volkswagena. Mieszkaniec gminy Radymno, który również został przewieziony do szpitala w Przemyślu, gdzie pozostał na leczeniu. Na miejscu wypadku policjanci wykonali oględziny i sporządzili dokumentację. Z ustaleń wynika, że obaj kierujący byli trzeźwi – czytamy w komunikacie.
To był dzień, który Józefowi Kędzierskiemu przekreślił życie. Uszkodzenie kręgosłupa na wysokości odcinka C3 i C4 spowodowało paraliż czterokończynowy. Mężczyzna z Przemyśla trafił do szpitala w Mielcu, gdzie przeszedł skomplikowaną operację, a potem na specjalistyczną rehabilitację do Krakowa. Tam po kilku miesiącach ciężkiej pracy z rehabilitantami udało się spionizować mężczyznę.
Za bardzo kosztowną rehabilitację płacił ubezpieczyciel sprawcy wypadku. Jednak kierujący uznany przez funkcjonariuszy za winnego zdarzenia drogowego odwołał się, twierdząc, że to nie on jest winny temu zdarzeniu. Sprawa przed sądem trwała ponad dwa lata, a ubezpieczyciel natychmiast przestał płacić za leczenie w specjalistycznym Ośrodku. We wrześniu 2020 sąd uznał, że Józek Kędzierski nie jest sprawcą tego zdarzenia drogowego. Wyrok nie jest prawomocny, a mężczyzna chciałby wrócić do sprawności z pomocą krakowskich medyków. Na ten cel pieniądze zbierają razem z ojcem. Chociaż z rehabilitacji ma skorzystać tylko syn, to ta uratuje ich obu.
– Ja mam już 80 lat. Ciężko jest mi samemu wszystko zrobić w domu, ogarnąć siebie i pomóc synowi. On został w Korczowej ze mną i miał mi pomagać, jak się zestarzeję i będę potrzebował, żeby mi ktoś szklankę wody podał. Jest zupełnie odwrotnie. To ja syna karmię jak małe dziecko, robię mu jedzenie, pomagam korzystać z toalety, myję, ubieram, pomagam wstać i chodzić. Bardzo chciałbym, żeby wrócił na tę rehabilitację w Krakowie, tam mu pomogli. Jakby on był samodzielny, to ja już nic więcej od Pana Boga nie chce – mówił Józef Kędzierski, ojciec.
Koszt miesięcznej rehabilitacji w specjalistycznym Ośrodku w Małopolsce przekracza 30 tys. miesięczne. Kędzierskich nie stać na taki wydatek, a chcieliby, by syn już teraz pracował i wracał do utraconej sprawności. Marzy im się minimum trzy miesiące w tym miejscu i na to zbierają pieniądze w zbiórce internetowej. Koszt turnusu to ponad 100 tysięcy złotych. Każdy może pomóc za pośrednictwem portalu siepomaga.pl. Zbiórkę znajdziecie W TYM MIEJSCU.
– Chciałbym sam zjeść zupę, zapiąć guziki w koszuli, podać komuś dłoń na powitanie wstać z łóżka. To tak niewiele, ale kiedy tego nie możemy zrobić, wszystkie wielkie marzenia odchodzą w zapomnienie. Sprawa w sądzie może trwać jeszcze bardzo długo. Kiedy nie będzie prawomocnego wyroku, ubezpieczyciel nie będzie płacił za moje leczenie, a każdy moment zwłoki oddala mnie od sprawności, do której tak bardzo chciałbym wrócić, a wczesnej nigdy jej nie utracić – dodaje Józef Kędzierski, syn.
Masz podobny temat? Napisz od autora tekstu: [email protected].