Dramat rozegrał się we wtorek wieczorem. Tuż po godzinie 18.00 rodzina A. z zadzwoniła pod 112, informując, że 24-letni Adrian wpadł do wypełnionej wodą, czynnej studni. Na miejscu natychmiast pojawiły się służby ratownicze.
– Ochotnicza Straż Pożarna w Brzyskach wypompowała z niej wodę. Strażacy z JRG z Jasła użyli trójnogu. Jeden z ratowników został opuszczony do studni na głębokość około sześciu metrów, po czym został, wraz z poszkodowanym, wyciągnięty na powierzchnię. Mężczyzna został przekazany zespołowi pogotowia ratunkowego – poinformował mł. bryg. mgr inż. Piotr Śmietana, zastępca komendanta KP PSP w Jaśle.
Już na miejscu rozpoczęto akcję reanimacyjną prowadzoną przez ratowników. Adrian w stanie krytycznym trafił do jasielskiego szpitala. Był nieprzytomny i bardzo wyziębiony. Lekarze walczyli o jego życie bardzo długo. Mimo dwugodzinnej resuscytacji chłopak nie odzyskał przytomności i zmarł.
Jeszcze kiedy w szpitalu walczono o przywrócenie Adrainowi czynności życiowych, jego najbliższa rodzina zwracała się do przyjaciół z prośbą o modlitwę za młodego mężczyznę.
Wioskowa społeczność nie chce rozmawiać o tej tragedii. – On miał z 5 czy 6 rodzeństwa, za granicą chwilę był. Nie wiem, co mam o nim powiedzieć. Wiem, że coś próbował ćwiczyć, trenować. Chyba chciał trochę „przypakować”, bo on był taki drobny, szczuplutki. Ja nie wierzę, że to było samobójstwo. Jak!? Tak młody człowiek. Życie miał całe przed sobą. Rodzice powinni dzieciom kupować kołyskę, nie trumnę. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co się musiało stać, że stanął przed tą studnią i myślał, żeby skoczyć... Boże wybacz mu, bo w końcu to zrobił – powiedział młoda mama z Brzyskiej.
Prokurator Kazimierz Łaba potwierdził, że 24-letni Adrian A. popełnił samobójstwo. Pobrana zostanie mu krew w celu sprawdzenia, czy był pod wpływem alkoholu. Policja pod nadzorem prokuratora będzie badać przyczyny tej sytuacji.
Masz podobny temat? Napisz do autora tekstu: [email protected].