Barwinek. Nie żyje 18-letnia Ewelina
Do dramatu doszło w Barwinku w pow. krośnieńskim na Podkarpaciu. Ewelina niedawno skończyła 18 lat, zdała już nawet egzamin na prawo jazdy. Najpierw chodziła do podstawówki w Tylawie, a potem do Technikum Naftowego w Krośnie. Właśnie wkraczała w dorosłość. Miała przed sobą całe życie, ale to życie się zakończyło. W zagajniku nieopodal domu brat Eweliny znalazł jej ciało. Na miejscu tragedii wciąż leży czarny worek, a na drzewie wisi sznur… Na miejscu pracowali policjanci.
Zobacz też: Barwinek. Nie żyje 18-letnia Ewelina. Jej ciało znaleźli nieopodal domu. „Straszna śmierć… serce pęka”
- W tej sprawie jest prowadzone postępowanie, które ma wyjaśnić okoliczności śmierci tej młodej kobiety. Wiele wskazuje na to, że było to targnięcie się na własne życie - informuje aspirant sztabowy Paweł Buczyński, rzecznik prasowy KMP Krosno.
Cała wioska jest wstrząśnięta. Wszyscy zalewają się łzami i zastanawiają się, jak mogło dojść do takiej tragedii. Dlaczego Ewelina odebrała sobie życie? Jak mówią nam lokalni mieszkańcy, Ewelina miała zarezerwowany termin na przyjęcie w remizie na 19 czerwca, kiedy to miała świętować swoją osiemnastkę. Jak mówią sąsiedzi, zrozpaczony ojciec miał wspomnieć, że nic nie wskazywało na to, że coś jest nie tak, że może dojść do takiej tragedii…
Sąsiedzi wspominają Ewelinę nie szczędząc ciepłych słów.
-Ona była taka zawsze "hej do przodu, wybij okno". Biegała, grała w piłkę, wszędzie było jej pełno. Taka ładniutka, wesoła - rozczula się starsza sąsiadka. - W ten dzień wieczorem bracia ją widzieli jak szła do tego lasku... Boże, miała pójść na spacer, oni chyba drzewo cięli... Co jej do głowy uderzyło? Ona ponoć na jakiejś osiemnastce ostatnio była. Może tam się coś stało? Jej ojciec mówił do nas, że nic, absolutnie nic nie mówiła, nie było żadnych sygnałów, że coś jest źle... A to wszystko najbardziej jej matka przeżywa. Wychowywać dziecko osiemnaście lat, żeby go pochować jak staje u progu dorosłości. To jest tragedia, której nikt nie powinien przezywać. Taka harda dziewczyna. Niech policja wyjaśni, dlaczego to zrobiła, niech ktoś za to odpowie, prężcież jakiś powód był, że to zrobiła. Może ktoś ją namówił? - zastanawiała się kobieta. - Od tej nocy, gdy to się stało, nie mogę spać. Przecież tu mieszkała... Nieraz człowiek ją widział, rozmawiał, a w tę noc, kiedy to się stało, zrobiło się tutaj niebiesko od świateł. Policji się najechało, straże pożarne, dwa pogotowia. Tam ciągle wisi ten sznurek na drzewie, na którym się powiesiła. Dlaczego go nie zabrali? Boję się tam iść - dodała przejęta sąsiadka.
Masz podobny temat? Napisz do autora tekstu: [email protected].