Bocian Radzio bardzo się zdenerwował
Po raz kolejny do Lecznicy Ada wkroczyła policja kryminalna z Przemyśla, która cały czas bada historie związane z Gangiem Bociana Radzia. Tym razem do nie ptak jest podejrzewany o jakieś występki kradzieżowo-przysmakowe, a on sam został zgłaszającym! Długodzioby gdy zorientował się, że kończy się listopad, a on nie napisał listu do Psiętego Mikołaja wpadł w szał!
Zwierzęta z Fundacji, które ciągle są świadkami poczynań Bociana twierdziły, że Radzio tak się zdenerwował, że chciał wyrywać sobie pióra! Powstrzymać miały go inne stworzenia drobiowe, tłumacząc wzburzonemu gościowi w długich czerwonych skarpetkach, że wyrywając pióra zmarznie, bo zimy w Polsce bywają naprawdę chłodne. Kaczor Dyzio w poważnym kwaczo-klekoczo dialogu zaznaczał, że jeżeli Radzio wyrwie sobie pióra, a podejrzewa, że chociaż on nie pisał listu, a u Mikołaja odhaczono Radka, to może to być faktycznie sprawka weterynarza! Dyzio miał sugerować, że doktor Radek mógłby próbować oszukać Psiętego gościa z prezentami gdyby np. pozbierał sobie wyrwane szlachetne piórka Radzia, włożył pod czapkę i udawał Radzia Długodziobego! Wszak w białym kitlu już chodzi. W czarnych spodniach też był widziany. Co jeszcze bardziej przemówiło do porywczej natury Długodziobego, to że Doktor Radek już przeklejał pióra! Co prawda to operacja, której szczęśliwymi beneficjentami byli sowa Genowefa i sów Mauricio. Herszt bocianiego Gangu faktycznie uznał, że wyrywanie piór jest słabym pomysłem i stwierdził, że napisze czerwonym pazurem osobiście list do czerwonego Mikołaja i przez to pewno nie zostanie pominięty…
Doktor się tłumaczy
Doktor Radek próbował tłumaczyć, że nikt w Lecznicy nie mógłby się podszywać pod Bociana Radzia, ale ptak nie dał wiary. Sugerowanie, że nikt nie ma takiej figury, zgrabnych nóg, długiej szyi i świetnie ułożonego zaczesu piórowego na nic się zdały. Wzburzony Radzio tłumaczył zszokowanym policjantom, że to on jest najbardziej poszkodowany w całym tym zamieszaniu. Nie tylko w kwestii listu, ale i pogody, bo jak udało się nam nieoficjalnie ustalić Radzio miał zeznać, że o mały włos wyrwałby sobie piór i wówczas to on musiałby leczyć zwierzęta, jak ten bezwłosy weterynarz, a on nie ma czasu. Musi dbać o prawie setkę bocianów w swojej ferajnie plus całe towarzystwo pierzasto-kopytne zrzeszone w Gangu Bociana.
Radzio nakazał policjantom zapisać wszystko o co on prosił w liście do Psiętego Mikołaja, a w razie gdyby czegoś nie dostał pierwszym podejrzanym ma być właśnie weterynarz Radek! Radzio tłumaczył też funkcjonariuszom, że Mikołaj to już starszy Pan, wielka czerwona czapka może mu spaść na oczy i nie dostrzeże Radzia, obok Radka. Jak udało się nam nieoficjalnie ustalić w bocianowym liście ma być przede wszystkim mięso! Dużo mięsa. Skrzydełka z kurczaka i indyka, indycze serca, jednodniowe mrożonki z kurczaka, oraz taka kurczakowa karkówka, która idealnie nada się na mroźne dni.
Weterynarz Radosław Fedaczyński gdy był przesłuchiwany przez mundurowych stwierdził, że wyjątkowo musi się zgodzić z Radziem. Nie jeśli chodzi o przyklejanie sobie bocianich piór pod czapkę, ale w kwestii ptasich przysmaków dla Długodziobego i jego kamratów. Doktor potwierdził, że w tym roku w Fundacji na zimę zostało prawie sto bocianów. Większość z nich to ofiary człowieka, który strzelał do nich z wiatrówki. Postrzelone bociany nie mogły odlecieć do Afryki i zostały w Przemyślu. Zima to dla nich ciężki okres i potrzebują mnóstwo jedzenia, aby w przyszłym roku mogły normalnie polecieć z innymi ptakami w sierpniu do ciepłych krajów. Chłodniejsze miesiące to czas kiedy te piękne ptaki muszą jeść więcej, bo to pomaga utrzymać ich temperaturę ciała na odpowiednim poziomie. Kiedy temperatura na zewnątrz spada poniżej zera na jednego ptaka potrzeba ok. 700 gram mięsa! Pan Romek karmi latające symbole naszego kraju kilka razy dziennie, a kiedy robi się biało -w Adzie mają dla Radzia i jego kolegów specjalnie wiatry które chronią od śniegu, a dla największych zmarzluchów zawsze jest ogrzewana stajnia.
Policjanci wszystko skrupulatnie zapisali, odnotowali w swoich notatnikach, że Radzio Długodzioby potrzebuje mrożonych skrzydełek, a Doktor Radek nie potrzebuje piór pod czapkę, że idzie zima, że będzie chłodno i nie wolno wyrywać piór, a trzeba jeść mięso. Sprawa pisania listu przez weterynarza piórem też była badana przez mundurowych.
Radzio twierdził, że weterynarz podpisuje dokumenty piórem i to może być jego pióro i w ten sposób lekarz miał napisać list do Mikołaja i tak próbować się podszyć pod Długodziobego. Ptak nie był w stanie stwierdzić, czy faktycznie zgubił pióro, jakie to mogło być pióro, oraz gdzie to mogło się stać. Jednak zaznaczał, że weterynarz pisze jakby pazurem i to może być od pióra.
Mundurowi próbowali wytłumaczyć Radziowi, że pisanie „jak pazurem” nie ma nic wspólnego z kurzym pazurem, a pióro o które może chodzić ptakowi może być piórem wiecznym z atramentem wewnątrz. Ptak uznał jednak, że policjanci próbują zbagatelizować sprawę i zaznaczył klekotając na całą Lecznicę, że jeżeli nie trafią do niego mikołajowe paczki to on pozwie weterynarza i Przemyśl doczeka się pierwszego procesu w dziejach o to który Radzio ma rację, który ma pióra, który skrzydłami jest niesiony, a który skrzydełka chce skonsumować w wielkich ilościach.