Wahania temperatury skutkują wzrostem zachorowań na przeziębienia. W regionie szaleje też grypa. Od 1 do 7 października odnotowano 933 zachorowania, a to niemal trzy razy więcej niż w analogicznym okresie w roku ubiegłym.
Na zachorowania są narażone zwłaszcza osoby z obniżoną odornością, w tym seniorzy i dzieci. U tych ostatnich odporność dopiero się wykształca.
Co roku jesienią w mediach jest podnoszony temat przyprowadzania chorych dzieci do przedszkoli. Wielu rodziców mieszka z dala od dziadków malca, pracuje na umowy cywilno-prawne lub po prostu boi się poprosić pracodawcę o urlop. W efekcie z chorym dzieckiem nie ma kto zostać w domu, tym samym maluch z katarem i gorączką ląduje na zajęciach.
Czy taki problem występuje także w Rzeszowie? Próbowaliśmy spytać o to kilka placówek publicznych, jednak wszędzie odmówiono nam wypowiedzi. Z naszą reporterką zdecydowała się porozmawiać Sylwia Parys, wicedyrektor Niepublicznego Przedszkola Bystrzaki, która wyznała, że nikt nie wymaga zaświadczeń lekarskich od opiekunów, bo pracownicy przedszkola stawiają na rozsądek rodziców:
Temat jest żywy na blogach parentingowych, między innymi na blogu mieszkanki Rzeszowa, która pisze:
"To powtarza się co rok. Co roku moje dziecko choruje nie dlatego, że jest osłabione, nie dlatego, że źle się odżywia, czy - wg innych - pójdzie na spacer i go „owieje”. Nie. Ono idzie do przedszkola, do chorych dzieci."
Zobacz: RODZICE, BŁAGAM, NIE POSYŁAJCIE CHORYCH DZIECI DO PRZEDSZKOLA!
Nie brakuje jednak głosów opiekunów, którzy przekonują, że katar to nie choroba, więc nie będą zostawiać pociech w domu, poza tym dziecko, na które bardziej "chuchamy", choruje jeszcze częściej, więc nie należy popadać w paranoję. Wreszcie są i tacy, którzy przyznają otwarcie, że zdarza im się podawać rano dzieciom leki przeciwgorączkowe w drodze do przedszkola, bo w przeciwnym razie straciliby pracę.