Dąbrówki. Nie żyje 17-letnia Paulina. Co się wydarzyło?
Dzisiaj, tj. w środę, 14 kwietnia o godz. 12.00 miała odbyć się sekcja zwłok Pauliny Z., która powinna odpowiedzieć na pytania o przyczyny zgonu dziewczyny, ale jeszcze nie są znane jej wyniki. Nastolatka wyszła w sobotę, 10 kwietnia ok. godz. 18.00 na imprezę „osiemnastkową” kolegi, która miała odbyć się w plenerze. Po tej godzinie grupa przyjaciół wspólnie przechodziła przez las, następnie pokonywała trudną drogę przez pole, pomiędzy cierniami i chaszczami. W końcu dotarli na miejsce ogniska. Szczere pola, w pobliżu dwa niewielkie drzewa. Kilkadziesiąt metrów dalej las. Impreza szybko się rozkręciła. Jak wynika z informacji przekazanych przez policję, w sumie było na niej około 10 osób. Jej uczestnicy mówią, że Paulina spożywała alkohol, jak większość tam obecnych. Ten miał mocno zaszumieć jej w głowie. Z relacji młodych ludzi wynika, że dziewczyna miała nawet przewrócić się w krzaki. Prokuratura nie potwierdza tych doniesień i zapewne nie potwierdzi, dopóki nie pojawią się wyniki toksykologiczne z sekcji zwłok.
Czytaj też: Dąbrówki. Ciało 17-letniej Pauliny wyciągnięto ze stawu. JAK doszło do tragedii? [REKONSTRUKCJA ZDARZEŃ]
Przeszliśmy drogą z miejsca imprezy pod staw. Zobacz zdjęcia:
Dąbrówki. Ciało Pauliny wyłowiono ze stawu
Paulina miała wrócić do domu o 22.00. dziewczyna nie wróciła na czas. Tuż po tej godzinie miała odebrać telefon od jednego z rodziców i powiedzieć, że już wstaje, i idzie do domu. Ze spotkania towarzyskiego wyszła około 22.10. Miał ją odprowadzać młody chłopak. Ten już po kilku minutach na komunikatorze internetowym napisał do znajomych, którzy zostali na ognisku miał napisać, że po dojściu do lasu, dziewczyna uciekła. Prokurator Rejonowy Marek Jękot potwierdził, że telefon nastolatki został na polanie, gdzie odbywała się impreza. Dziewczyna miała tam też zostawić swoje rzeczy, m.in. torebkę. Chłopak, który miał odprowadzić Paulinę, wrócił na miejsce zabawy. Potem telefon 17-latki, do której ponownie dzwonili rodzice, miała odebrać koleżanka. Około godz. 22.40 na ognisko przyszła starsza siostra Pauliny. Razem z nią uczestnicy imprezy poszli jej szukać. Bezskutecznie. O północy rodzice 17-latki poinformowali policję o zaginięciu córki. Mundurowi po dwóch godzinach poszukiwań zobaczyli dryfujące na powierzchni jeziora ciało. Wyciągnęli nastolatkę i podjęli próbę reanimacji, którą kontynuował Zespół Pogotowia Lotniczego. Niestety, nie udało się przywrócić czynności życiowych.
Dąbrówki. Wątpliwości w sprawie śmierci 17-letniej Pauliny
Miejscowi coraz głośniej mówią o tym, że sprawa jest bardzo tajemnicza.
- Była pijana czy nie była, nikt nie powinien pozwolić, żeby dziewczyna szła sama przez las. Nie miała telefonu, ani latarki, czyli nie miała jak rozświetlić drogi, a tu jest bardzo trudny teren. Nie ma żadnych lamp w pobliżu. Dookoła są zaorane pola, chaszcze i las. W ciemnościach sama mogła zabłądzić. Jest też takie przejście pod siatką i furtka, gdzie łatwo jest wejść na teren tych prywatnych stawów. Ona pewnie chciała wracać przez ten las, bo to krótsza droga do jej domu. W ogóle jak jej szukali, to patrzyli na ten pierwszy staw, gdzie jest altanka i takie małe molo. Ona była w tym drugim… Nie chce mi się wierzyć, że sama do niego weszła. W ogóle po co miałaby iść nad ten staw? Nie rozumiem. Ani to krótsza droga, ani bardziej oświetlona, żeby było jej łatwiej i co by tu robiła sama w nocy, kiedy przecież było zimno, a ją ponoć wyłowiono bez kurtki - relacjonował mieszkaniec wioski.
Droga wiodąca z polany, gdzie było ognisko do stawu jest wymagająca. Trzeba cały czas uważać. Są wysokie uskoki, doły, mnóstwo kaleczących cierni i zwyczajnych chaszczy, które ciężko przejść. ponadto głęboko zaorane pole na którym łatwo się przewrócić. Czy Paulina szła sama, czy spotkała kogoś po drodze? Policja ciągle wyjaśnia wszystkie szczegóły śmierci nastolatki.