
Do tego potwornego zdarzenia doszło 18 grudnia 2023 roku. Było przed 6 rano, kiedy 14-letnia Daria szła przez przejście dla pieszych na przystanek skąd miała odjechać do szkoły. Pasy na skrzyżowaniu ul. Rzecha i Zaleskiej są oddzielone wysepką.
Zobacz: Pod Przemyślem autokar wypadł z drogi. Na miejsce wysłano śmigłowce ratownicze
Nastolatka przez pierwszą część pasów przeszła bezpiecznie, kiedy już kończyła przechodzić druga część wjechał w nią rozpędzony samochód. Dziewczyna przeleciała kilkanaście metrów. Auto również potrzebowało dłuższej chwili, żeby się zatrzymać.
W samochodzie oprócz kierowcy miało siedzieć dwóch jego kolegów. Ci nie wyszli od razu. Najpierw auto cofnęło, potem do dziewczynki podszedł jeden z pasażerów samochodu, który potrącił nastolatkę. Następny kierowca, który się zatrzymał, żeby udzielić pomocy wezwał służby ratunkowe. Daria trafiła do szpitala. Przeszła kilka operacji. Na oddziale intensywnej opieki spędziła prawie dwa tygodnie. Potem prawie dwa miesiące na oddziale rehabilitacji. Do sprawności ciągle wraca.
Daria ma w ciele stabilizatory do dziś. Przed dziewczynką jeszcze długa droga. Obecnie jest już samodzielna, ale operacje ciągle przed nią, rehabilitacja i leczenie, które może potrwać jeszcze wiele miesięcy, jak nie lat. Rodzina Darii bardzo przeżyła wypadek. Rodzina twierdzi, że dziewczynka zawsze była bardzo spokojna i nigdy nie dopuszczała się bezmyślnych zachowań na drodze. Dlatego już pierwsze spotkanie z policję po zdarzeniu, bardzo poruszyło najbliższych. Policja miała wówczas przekazywać, że to Daria wbiegła na jezdnię poza pasami. Tak miał mówić żołnierz, który siedział za kierownicą pojazdu.
- O tym zdarzeniu dyżurny miejski został poinformowany o godz. 5.54. Na miejsce niezwłocznie skierował ekipę wypadkową rzeszowskiej komendy. Policjanci, którzy interweniowali na miejscu wypadku, przeprowadzili oględziny miejsca zdarzenia, zabezpieczyli ślady oraz ustalili uczestników zdarzenia. Na podstawie oświadczenia kierowcy sporządzili notatkę. Należy zaznaczyć, że ustalenia zawarte w notatce z miejsca zdarzenia miały charakter wstępny i winne być zweryfikowane na późniejszym etapie prowadzonych czynności - tłumaczyła policjantka.
- Ponieważ w trakcie tych wstępnych czynności policjanci ustalili, że kierujący pojazdem marki Volkswagen, który brał udział w wypadku jest czynnym żołnierzem, o zdarzeniu została powiadomiona Żandarmeria Wojskowa w Rzeszowie - dodała.
- Całość zgromadzonego materiału dowodowego, który został sporządzony na miejscu wypadku i bezpośrednio po nim, w tym zapis z kamer monitoringu miejskiego, który swoim zasięgiem obejmował miejsce zdarzenia i zarejestrował je, został zabezpieczony przez policjantów i niezwłocznie, w całości przekazany do Prokuratury Rejonowej dla miasta Rzeszów Dział ds. Wojskowych. Policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie nie prowadzili postępowania dotyczącego wypadku, do którego doszło 18 grudnia 2023 roku na ulicy Rzecha w Rzeszowie. Policjanci nie gromadzili też materiału dowodowego, poza tym który zebrali na miejscu wypadku. Materiały z tej sprawy, 22 grudnia 2023 roku zostały w całości przekazane do Prokuratury Rejonowej dla miasta Rzeszów Dział ds. Wojskowych - czytamy w komunikacie Magdaleny Żuk.
Nieprawdziwe informacje
Jeżeli początkowe informacje przekazywane przez policjantów mówiły o tym, że to nastolatka wbiegła na jezdnię w miejscu niedozwolonym, to te doniesienia w ogóle nie potwierdzają się w wideo, które zostało zabezpieczone. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Rzeszowie. Mąż policjantki został potraktowany bardzo łagodnie.
6 marca 2025 wydany został wyrok nakazowy, nakładający na kierowcę grzywnę w wysokości 6 tys. zł oraz nawiązkę 5 tys. zł dla poszkodowanej. Z tym nie zgodziła się prokuratura i wniesiono sprzeciw. Sprawa będzie toczyć się normalnym trybem. Wyrok oburzył rodzinę Darii. Tata dziewczynki nie chce komentować wyroku, ale chciałby sprawiedliwości i uczciwego spojrzenia na krzywdę jaką doznała jego córka, która w tym zdarzeniu była zupełnie niewinna.
- To cud, że córka przeżyła. Ma złamany kręgosłup, kość piszczelową, kość ramienną, obojczyk, miednicę i doznała wstrząśnienia mózgu – mówił w rozmowie z nami Dariusz Stec. – Córka teraz jest samodzielna, porusza się o własnych siłach, ale jeszcze długa droga przed nami. W następnym tygodniu idziemy do szpitala na wyciągniecie drutów stabilizujących. Później czekają ją następne operacje związane z kręgosłupem i plastyką ciała - mówił pan Dariusz.
– Po tym, jak zapadł ten wyrok nakazowy targnęło mnie, bo ten wyrok jest nieadekwatny do tego co przeżyła moja córka - tłumaczył mężczyzna. – Kierowca nigdy nie kontaktował się z nami, nie przeprosił. Tak naprawdę nie wiem czy zamierza to w ogóle zrobić - mówił. – Mam żal do policji o te pierwsze czynności wykonane na miejscu zdarzenia. Na poczet tego złożyłem zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Prokuratura, która badała tę sprawę nie dopatrzyła się nieprawidłowości - tłumaczył Dariusz Stec.
Ojciec dziewczyny zaznaczał, że po zdarzeniu powstała notatka urzędowa sporządzona przez funkcjonariuszy, w której napisano, że „nastolatka wbiegła na jezdnię w miejscu niedozwolonym”.
Daria to pogodna nastolatka, która uwielbiała jazdę konną. Jest spokojna i bardzo grzeczna. Dziewczynka zawsze zachowywała ostrożność na drodze. Rodzina nie szukała rozgłosu, chcieliby, by sprawca poniósł sprawiedliwą karę i przeprosił, bo dziewczynka przeszła naprawdę wiele tragicznych momentów po wypadku. Jej życie na zawsze się zmieniło przez to zdarzenie, a nie potraktowana jak osoba faktycznie poszkodowana, a wręcz przeciwnie.
- Policjanci byli bardzo opryskliwi. Ja zabrałam buty i plecak wnuczki. Policjanci chcieli te buty oglądać i mówili, że to że kamery są na skrzyżowaniu nie oznacza, że zdarzenie się nagrało. Początkowo tych trzech mężczyzn, co było w samochodzie mówiło, że wnuczka wbiegła pod auto i w ogóle zaznaczali, że było to odwrotnie niż było w rzeczywistości, czyli tak jakby wychodziła z miejsca gdzie szła. Potem już nie chcieli przed prokuratorem potwierdzić tych zeznań. Ja od razu mówiłem, że to niemożliwe. Zachowanie policjantów od razu bardzo mi się nie podobało. Potem wyszło, że żona tego żołnierza, to komisarz w rzeszowskiej policji - mówił dziadek poszkodowanej nastolatki.
Ojciec Darii, pan Dariusz Stec nie chciał, by sprawą od początku zajmowały się media. Liczył na sprawiedliwość i że sprawca zachowa się w ludzki sposób, chociaż próbując przeprosić. Nic takiego się nie stało.
Po tym jak sąd 6 marca 2025 roku wydał wyrok w trybie nakazowym bez przeprowadzania rozprawy postanowił opublikować nagranie z miejsca zdarzenia i opowiedzieć o tym co spotkało jego rodzinę w tych trudnych chwilach.
W mediach zaczęły pojawiać się doniesienia, że policja kłamała w notatce z miejsca zdarzenia.
Rzeczniczka KMP w Rzeszowie Magdalena Żuk prostowała te informacje.