
We wsi Bukowina i Krzemienica w powiecie jarosławskim w popegeerowskich blokach mieszkają ludzie, którzy nie mają za wiele, ale wiążą koniec z końcem dzięki ciężkiej pracy. Od kilku lat są trapieni nieustannymi włamaniami do kurników i chlewików skąd ginie drób.
Edward Dyl (65 l.) i Kazimierz Wilczakowski (67 l.) mieszkają w dwupiętrowych blokach przy głównej drodze. Kurniki są oddalone od zabudowań kilkaset metrów więc są idealnym miejscem dla złodzieja. Od lat z tych komórek ginie po kilka sztuk drobiu w tym kury i kaczki. Co gorsza, włamywacz lub włamywacze nie tylko kradną ptaki, ale również - jak relacjonują mieszkańcy - duszą i depczą je w kurnikach! Niekiedy ktoś zabiera kurę w pobliskie pola i tam rozczłonkowuje zwierzę porzucając je tak, aby właściciel bądź jego sąsiedzi znaleźli szczątki.
- U nas kury ukradziono w połowie lutego. Przyszedłem rano do kurnika i zauważyłem zerwaną kłódkę i otwarte drzwi. Wszedłem do środka i przeliczyłem kury. Brakowało dwóch, mieliśmy 18, a zostało 16 kurek - wyliczał Edward Dyl. – U nas to nie jest pierwsza kradzież. U sąsiadów kradli, u córki, która ma tutaj kaczki też w przeszłości było włamanie i zginęły 2 czy 3 kaczki, już nie pamiętam dokładnie - relacjonował 65-latek. – U nas zwierzęta ktoś zabrał u córki i sąsiadów podobnie, u innych kury były poduszone w kurniku - dodał mężczyzna.
- Policja tutaj była, prowadzili jakieś śledztwo, zbierali odciski palców z kłódki, z łoma, robili zdjęcia, ale zaraz to umorzyli. Jak tu żyć. Teraz ktoś zabija kur, potem nie wiadomo, co mu do głowy uderzy - mówiła Pani Wiesława.
Mieszkańcy wsi montują czujniki światła i starają się zabezpieczyć zwierzęta, ale złodziej jest coraz bardziej zuchwały.
- Żona chodzi do pracy na 4.00 rano. Chciała przed robotą wypuścić kury. Natknęła się na złodzieja, tylko go nie widziała, bo zdążył uciec kiedy ona przyszła. Ostatnio zniszczył nam kłódkę, wcześniej w innym chlewiku ktoś nam nagminnie dusił i kury i kaczki. U sąsiadów też tak było. Ktoś się włamywał i zabijał nam zwierzęta - mówił Kazimierz Wilczakowski.
– Policjanci mówili tylko, żeby kamerę sobie założyć. Nikogo nie złapali. Z kłódki nie ściągnęli znaków szczególnych, ale z drzwi czy łoma mogli. Nie zatrzymali nikogo i my tutaj tak tylko czekamy u kogo znowu poginą jakieś kury czy kaczki -dodał 67-latek.
Anna Długosz Rzecznik Prasowy Policji z Jarosławia potwierdziła, że takie zdarzenia miały miejsce.
– Policjanci z komisariatu w Radymnie prowadzili czynności w niezbędnym zakresie ws. włamania do kurnika i kradzieży z niego dwóch kur łącznej wartości 60 zł. Do zdarzenia doszło 15 lutego, 18 lutego postępowanie zostało umorzone po wykonaniu szeregu czynności, które nie przyczyniły się do ustalenia sprawcy. Postępowanie umorzono z powodu niskiej społecznej szkodliwości czynu - informowała policjantka. Podobnie było ze wcześniejszymi włamaniami i kradzieżami kur z kurników. Policjanci prowadzili czynności, ale sprawcy nie udało się ustalić.
Mieszkańcy pozostają bezradni, a drób we wsi zagrożony
Bukowianie zaznaczają solidarnie, że to nie może być osoba z daleka. Chętnie oddadzą komuś jajka, czy nawet jedną kurę żeby nie kradł i nie mordował im bestialsko zwierząt, bo dla nich kilkadziesiąt złotych za sztukę drobiu, to spory wydatek. Sami już teraz też nie czują się bezpiecznie w swojej wsi, zaznaczając, że ktoś kto morduje zwierzęta dla zabawy, nie jest zdrowym człowiekiem.