Smutek w rodzinie pięcioraczków. Charlotte trafiła do szpitala
W rodzinie pięcioraczków w ostatnim czasie doszło do stresującego wydarzenia, jakim był pobyt Charlotte w szpitalu. Dziewczynka bardzo źle się czuła, pomimo przyjmowania przepisanych przez lekarza leków nie było poprawy, dlatego rodzina wyruszyła do szpitala. Pani Domnika zdecydowała się pokazać, jak wygląda opieka w szpitalu w Tajlandii. Pokazała torbę, która otrzymała na początku.
- Gdy przyjechaliśmy do szpitala, pani przy przyjęciu wręczyła mi kolorową torbę. W pierwszym momencie nawet nie zwróciłam na nią uwagi – z Charlotte na rękach, przerażona tym, co nas czeka, w obcym kraju i nieznanych zwyczajach, po prostu wepchnęłam ją pod pachę. Myśli biegały mi po głowie, a torba była ostatnią rzeczą, o której myślałam. Dopiero kiedy zadomowiliśmy się w naszym szpitalnym pokoju, spojrzałam na nią – mała, ale wyjątkowo kolorowa, jakby uśmiechająca się do mnie, zachęcała, żeby sprawdzić, co w niej jest - relacjonowała kobieta.
Okazało się, że w torbie znalazły się artykuły, które bardzo przydają się podczas pobytu w szpitalu. W środku znalazły się m.in. mydło, szampon, czy szczoteczka.
- Nie spodziewałam się, że zawartość będzie tak dopasowana do naszych potrzeb. Nigdy w życiu nie otrzymałam torby na pobyt w szpitalu – w żadnym kraju. Każdy przedmiot był przemyślany i idealnie dobrany na taki czas. Nagle ta mała torba, którą początkowo zignorowałam, stała się czymś więcej – symbolem troski i zrozumienia. W chwilach, kiedy człowiek czuje się zagubiony i bezradny, nawet takie drobiazgi potrafią dodać otuchy - przekazała mama pięcioraczków.
Szpital w Tajlandii. Jak wygląda?
Mama pięcioraczków postanowiła też pokazać, jak wygląda sala szpitalna w Tajlandii. Prywatna sala z łazienką i balkonem - w takich warunkach leczono Charlotte. Pani Dominika próbowała też potrawy, które dostało dziecko - okazały się bardzo smaczne. W związku z publikacjami, pojawiło się sporo komentarzy ze słowami wsparcia, ale też krytyki.
- Gdzie są granice przyzwoitości? - pytała jedna z internautek
-Kurcze, lubię was . Ale gdyby mojemu dziecku coś dolegało to że stresu nie myślała bym nawet o filmikach.
Pani Dominika nagrała filmik, w których tłumaczyła, że tworzenie treści na social media pozwoliło rozładować jej ogromny stres, związany z pobytem dziecka w szpitalu.
- Odbiór moich filmików ze szpitala był różny, i wiem, że nie każdy zrozumiał, co czuję. Padały słowa, czasem bolesne, czasem oceniające. Ale wiecie, nikt nie wie, jak by się zachował, dopóki nie znajdzie się w takiej sytuacji. Mogłabym siedzieć w ciszy, trzymając moją córkę za rękę, patrzeć w sufit i liczyć godziny, które mijają. Mogłabym zamartwiać się o moje dzieci i męża, którzy zostali sami z tym wszystkim, co na nas spadło. Ale czy to by coś zmieniło? - napisała w opisie - Każdy z nas, kiedy życie stawia nas pod ścianą, szuka własnych sposobów, żeby nie stracić sił, żeby nie dać się złamać. Ja znalazłam swój sposób – dzielić się tym, co przeżywam, pokazać, że nawet w trudnych chwilach można szukać nadziei. Bo w tych najciemniejszych momentach często pojawia się siła, o której nie wiedzieliśmy, że ją mamy.