Józef Kądziołka to sympatyczny, pogodny człowiek. Wstydzi się prosić o jakąkolwiek pomoc i nie chce współczucia. Jednak sam ewidentnie sobie nie radzi. Jego żona, Zdzisława, zmarła po ciężkiej chorobie w styczniu 2021 roku. – Byliśmy małżeństwem 45 lat. Ona przyszła do mnie z synem po poprzednim mężu. Wychowywałem go jak swojego, posyłałem do szkoły, dbałem o niego, jak o własne dziecko. Choć on nie odwdzięczał mi się tym samym. Kilka razy mnie pobił, wobec swojej matki też nie był w porządku, ale on był jej oczkiem w głowie. Jak wybił mi zęby, prosiła, żebym nie szedł na policje. I tak cały czas – rozpacza pan Józef.
Zobacz też: Strażnik Graniczny w Ustrzykach Górnych uratował kobietę z płonącego domu [ZDJĘCIA]
Mężczyzna mieszka w kamienicy, która z zewnątrz nie wygląda źle, jednak w jego mieszkaniu ewidentnie brakuje ducha współczesności. Meble i sprzęty mają po kilkadziesiąt lat, mężczyzna myje się w malutkiej misce, a herbatę parzy, wrzucając trociny do puszki po konserwie, które podpala i tak gotuje wodę, gdyż jedyną możliwością zagrzania wody jest rozpalenie w kuchni kaflowej, co latem jest udręką. Drzewo do palenia codziennie przynosi mu pani Edyta Pytel, która pracuje w gabinecie weterynaryjnym w tym samym budynku.
To ona jako pierwsza dostrzegła dramatyczną sytuację mężczyzny i zorganizowała dla niego pomoc. Postarała się o to, by mężczyzna dostawał obiady i śniadania. Zabrała go do fryzjera i dała mu ubrania oraz buty, których mężczyzna zwyczajnie nie miał. Ciężko zadbać o to, gdy on sam żyje z emerytury wynoszącej 820 zł. Z tego co miesiąc 329 zł wydaje na lekarstwa, 300 na czynsz, do tego rachunki za wodę i prąd, śmieci, telefon...
– Jak była żona to było łatwiej. Choć bardzo chorowała i trzeba było jej we wszystkim pomóc, to była. Człowiek z nią pogadał, był z kimś razem. Z jej i moimi pieniędzmi, choć ona miała jeszcze mniej niż ja, oszczędzaliśmy cały rok, żeby kupić coś do ogrzewania na zimę. Było łatwiej, a teraz zwyczajnie nie ma tych pieniędzy i też trzeba jakoś żyć – ociera oczy Pan Józef.
Mieszkanie Józefa Kądziołki jest w tragicznym stanie. On sam sprząta jak umie, ale wszędzie jest brudno, brakuje podstawowych produktów i środków do czyszczenia. Brakuje wszystkiego, ale mężczyzna o nic nie prosi. Cieszy się, że ktoś go odwiedza, może z kimś porozmawiać. Cieszy się z tego, że ma telewizor i radio, które mu towarzyszy, choć to pewnie już niedługo pożyje. Emeryt leczy się na nadciśnienie, serce, ma niewładną jedną rękę, problem z nogami i kręgosłupem. Ze łzami w o oczach mówi o swojej dobrodziejce, pani Edycie, która przyniosła mu kurtki na zimę, buty, spodenki i tyle ubrań, ile nigdy wcześniej nie miał.
– Bardzo bym chciała mu pomóc. On żadnej pomoc nie oczekuje, ale widzę jak mu ciężko. Od poniedziałku do piątku ja przynoszę mu drzewo do palenia, ale w weekendy już mnie nie ma. Zebrałam po znajomych ubrania, które moglibyśmy mu przekazać oraz parę rzeczy. Ze wszystkiego cieszył się jak dziecko. Płakał, mówiąc, jak dobrzy są ludzie. Udało mu się załatwić obiady i śniadania, które sfinansuje GOPS, bo przecież jemu nie zostają żadne pieniądze, a on o nic nie chce prosić. On nigdy nie pił, zawsze przynosił nam coś z działki, był pogodny i służył pomocą. Dzisiaj widzę, że to jemu trzeba pomóc – podsumowała Edyta Pytel.
Kobieta chciałby zorganizować jakąś pomoc, która mogłaby posprzątać w mieszkaniu pana Józefa i pomóc mu je ogarnąć choć raz w tygodniu. Wspaniałym prezentem dla mężczyzny byłoby nowe radio, które działa bez zarzutu, środki chemiczne, bo tych w ogóle nie ma, oraz coś, na czym mógłby przygotowywać jedzenie czy podgrzewać sobie coś, żeby w upały nie palić w kuchni kaflowej.
– Może mikrofalówka, może działający czajnik elektryczny, może kuchenka z jednym czy dwoma palnikami, żeby dać mu butle i z tego by korzystał. Jakiś lepszy dywan używany by mu się przydał i może jakieś szafki, które ktoś ma na zbyciu, bo te jego meble, to mają kilkadziesiąt lat i ledwo stoją. Ważnym jest też jakaś większa miska, w której mógłby się umyć i jedzenie z długą datą ważności, by coś na tę kolację jadł – wylicza Pani Edyta.
Mężczyzna jest bardzo samotny i z tym nie może się pogodzić, on o nic nie prosi, bo uważa, że taki los zesłał mu Bóg i taki krzyż musi nieść, ale warunki, w których żyje, są urągające. W kwestii pomocy dla pana Józefa można kontaktować się bezpośrednio z Edytą Pytel pod nr tel. 696016633.
Masz podobny temat? Napisz od autora tekstu: [email protected]