Demoniczne głosy niczym z horroru, piski, przeraźliwe stukanie i wiercenie. I tak do późnego wieczoru. A to wszystko z powodu placu zabaw, który wyjątkowo nie pasuje jednemu z mieszkańców Rzeszowa. Mężczyzna chce wypłoszyć dzieci z placu zabaw na osiedlu Bzianka. Tak przynajmniej sądzą ich rodzice. Trzeba przyznać, że mężczyzna jest bardzo zdeterminowany i pomysłowy. Festiwal niepokojących dźwięków rozpoczyna się niemal od razu, kiedy na jednym z rzeszowskich placów zabaw pojawiają się dzieci. Jak opowiada pani Katarzyna, w rozmowie z reporterami TVN, na początek mężczyzna krzyczy na dzieci. Kiedyś puścił dym na plac zabaw. – Dzieci nie mogą spokojnie wyjść na plac zabaw, bo zaraz jest hałas i krzyki, wyzwiska, żeby wyp… z placu zabaw. Bywa, że stoi za krzakami i nagrywa dzieci, nie wiem, czy za chwilę nie wyskoczy i czegoś nie zrobi – opisuje pani Jolanta.
Polecany artykuł:
Emerytowany policjant napisał do Morawieckiego. Chodzi o... plac zabaw
Plac zabaw pustoszeje tylko wtedy, kiedy pada deszcz. Kiedy wychodzi słońce, od razu plac zapełnia się dziećmi. Wtedy też do akcji wkracza tajemniczy mężczyzna. Hałas roznosi się błyskawicznie, najpewniej z głośników, ukrytych w zaroślach.
Mieszkańcy osiedla Bzianka długo musieli czekać na plac zabaw, o który teraz toczą wojnę z sąsiadem. Udało im się wykupić grunty, zdobyć pozwolenia, ogrodzić teren, zainstalować huśtawki i zjeżdżalnie.
Plac zabaw to jedyne miejsce dla dzieci w tej okolicy. Wszystkim plac służy. Wszystkim, prócz jednego sąsiada. To emerytowany policjant. Sam również ma dzieci, ale dorosłe. Mieszka z żoną. Były policjant twierdzi, że plac zabaw wybudowano nielegalnie. Mężczyzna jest na tyle zdeterminowany, że w sprawie placu pisał nawet do najwyższych polskich władz. – Napisałem dziesięć pism, mam teczkę. Pisałem do urzędu miasta, do różnych inspektorów. Pisałem do prezydenta Dudy, do Morawieckiego, do starosty powiatowego. Pisałem też do rzecznika praw obywatelskich, to powiedział, że muszę przejść wszystkie szczeble i dopiero zajmie się sprawą – opowiada "Uwadze" mężczyzna. Twierdzi, że przeszkadza mu nie tylko hałas dzieci, ale także wyzwiska i przekleństwa pod jego adresem. Emerytowany policjant zapowiada, że w sprawie placu zabaw napisze nawet do... papieża.
Piekło na osiedlu przez plac zabaw. Sprawę rozwiąże płot?
Sprawa placu zabaw i niezadowolonego sąsiada zaczyna dotyczyć nie tylko dzieci. Hałas roznosi się do późnego wieczora, co bardzo przeszkadza niemal wszystkim mieszkającym na tym osiedlu. Do tej pory było tu spokojnie. Teraz mieszkańcy nie mogą odpocząć, oglądać telewizji, a nawet... rozmawiać.
W tej sprawie sporo pracy ma również policja i straż miejska. Służby interweniują na tym osiedlu bardzo często. Od początku roku funkcjonariusze interweniowali kilkadziesiąt razy, ale odgłosy dochodzące z posesji otoczonej z każdej strony kamerami monitoringu, cichły wraz z przyjazdem policji.
W sprawie mężczyzny został skierowany do sądu prywatny akt oskarżenia za zakłócanie porządku i używanie słów wulgarnych oraz pozew cywilny o naruszenie dóbr osobistych. Pismo podpisało kilkanaście osób. Również policja skierowała wnioski do sądu. Uciążliwy sąsiad został też ukarany grzywną.
– Od tego wyroku wpłynął sprzeciw. Na początek października wyznaczona jest rozprawa. W pozostałych dwóch sprawach powołano biegłego, celem oceny stanu zdrowia osoby obwinionej – mówi "Uwadze" Tomasz Mucha z Sądu Okręgowego w Rzeszowie.
Jak rozwiązać sprawę placu zabaw i uciążliwego sąsiada? Mieszkańcy osiedla Bzianki poprosili o pomoc urząd miasta. Prezydent Rzeszowa zadeklarował wybudowanie płotu, który oddzieli plac zabaw od sąsiada.