Producenci zatrutego mięsa usłyszeli zarzuty
W sobotę 17 lutego doszło do koszmarnego zatrucia kilku osób po spożyciu przez nie mięsa z targowiska w Nowej Dębie (woj. podkarpackie). Jedna osoba zmarła w szpitalu, dwie pozostałe są hospitalizowane. W tej sprawie zatrzymano dwie osoby: Reginę i Wiesława S. Małżeństwo okazjonalnie handlowało swoimi wyrobami. W poniedziałek, 19 lutego, po południu zostali doprowadzeni do Prokuratury w Tarnobrzegu, gdzie usłyszeli zarzuty.
Producenci zatrutego mięsa
Po zakupieniu galarety wieprzowej z samochodu, którym na targ w nowej Dębie przyjechała Regina S. (55 l.) z mężem Wiesławem S. (56 l.) trzy osoby trafiły do szpitali. Wśród hospitalizowanych są dwie kobiety z Nowej Dęby, w wieku 71 i 66 lat. 54-letni mężczyzna zmarł. To Iurii N. obywatel Ukrainy mieszkający w Nowej Dębie. We wtorek, 20 lutego w Krakowskim Instytucie zostanie przeprowadzona sekcja zwłok mężczyzny, która da odpowiedź na pytanie, co było dokładną przyczyną zgonu.
Producenci zatrutego mięsa
O tym, że mięso sprzedawane przez małżonków może być felerne służby dowiedziały się już w sobotę. Od razu wysłano alert RCB do części województwa podkarpackiego, aby nie spożywano mięsa zakupionego na targu w Nowej Dębie. Policja zaczęła poszukiwania sprzedawców. Zatrzymano dwie osoby z powiatu mieleckiego. To małżeństwo Regina i Wiesław S. Oboje trafili do aresztu.
- Przyznali się, że hodują trzodę i dla podreperowania budżetu domowego wyrabiają wędliny, które sprzedawali na terenie Nowej Dęby – mówiła Beata Jędrzejewska–Wrona, rzeczniczka Komendy Policji w Tarnobrzegu.
Producenci zatrutego mięsa
Mieszkańcy wsi w której mieszka Regina i Wiesław S., oraz sprzedawcy z targowiska w miejscowości Nowa Dęba opowiedzieli nam o małżeństwie.
- Handlowali własnymi wyrobami mięsnymi chcąc dorobić sobie do domowego budżetu, z pewnością jednak nie byli na targu co weekend - zdradzili rozmówcy "Super Expressu". - Sporo osób ich kojarzyło, mieli swoich klientów i do tej pory nie było zastrzeżeń do ich produktów.
Producenci zatrutego mięsa
– Wiesiek poważnie choruje. Zmaga się z wieloma przypadłościami. Reginka jeździła po świecie i pracowała fizycznie to przy jabłkach czy innych pracach rolnych, żeby zarobić. Rocznie mieli ok 8-10 świń. Zabijali je i sprzedają. Wszyscy u nich kupowali i nigdy nie było nic złego. Ja kupowałam tam wędlinę, pasztety, nawet tą galaretę. Wszystko zawsze bardzo dobre, świetnie wykonane! Nie wierzę, że by jakiś brud mieli. Oni o to dbali, jeździli na targ sprzedawali. Nigdy nic od nich nie wyszło złego. Wszyscy wokół i u nas we wsi i okoliczne wioski brali od nich przede wszystkim wędliny, bo były bardzo dobre. Boże takie nieszczęście ich spotkało. Nie zasłużyli sobie na to! To tacy dobrzy ludzie - mówiła jedna z sąsiadek małżeństwa S.
Producenci zatrutego mięsa
Andrzej Dubiel, rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu przyznał, że w miejscu zamieszkania małżeństwa policja zabezpieczyła ok. 20 kg wyrobów, które następnie trafiły na badania laboratoryjne. Wśród nich były również felerne galarety wieprzowe. Ich wyniki ostatecznie rozstrzygną, co otruło, aż trzy osoby. Prokurator zaznaczył również, że warunki sanitarne w domu małżeństwa, gdzie przygotowywano mięso, były „dalekie od ideału”.
Producenci zatrutego mięsa
W poniedziałek, 19 lutego, po południu do Prokuratury Okręgowej najpierw doprowadzono Wiesława S. Krótko po nim policja przywiozła Reginę S. Oboje przyznali się do zarzucanych im czynów, ale odmówili składania zeznań.
Na chwilę obecną zarzuty jakie oboje usłyszeli dotyczą narażenia na utratę życia i zdrowia. Czy dostaną dodatkowe zarzuty, wiadomo będzie po sekcji zwłok Iuriiia N. (art. 160 Kodeksu Karnego § 1. Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.)
Prokurator Dubiel dodał, że małżeństwo po przesłuchaniu zostało zwolnione do domu i zastosowano wobec nich wolnościowe środki zapobiegawcze.