Ratownicy poszli do Sądu Okręgowego w Przemyślu. Tam pod koniec lutego 2022 po batalii doszło do podpisania ugody pomiędzy dyrektorem Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Przemyślu, a dyscyplinarnie zwolnionymi ratownikami. W myśl tej ugody zwolnieni mieli wrócić do pracy na starych zasadach. Radość jednak trwała krótko. 8 marca Jakub Boczar i Grzegorz Chrapek dostali od dyrektora służbowe polecenie pracy w najdalszym miejscu, jakim dysponuje Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Przemyślu to jest w podstacjach podlegających pod Pogotowie Ratunkowe w Przeworsku, w Sieniawie i Kańczudze. Ratownicy nie zgodzili się z tym, by pracować w całkiem innym miejscu niż byli pierwotnie zatrudnieni. Sprawa ponownie trafiła do sądu. Ratownicy podnosili, że mieli wrócić do Przemyśla, a nie około 70 km od macierzystej stacji. Czas dojazdu i powrotu to około 2 godziny, które nie wliczały im się do czas pracy, a koszt dojazdu prywatnymi samochodami oszacowali na kwoty od 1200 do 1400 zł miesięcznie. Sędzia Piotr Bober w trakcie procesu podkreślał - Z przedstawionych dowodów wynika, że racja jest po stronie panów wierzycieli (ratowników- przyp. autora). Nie zgadzał się z tym dyrektor stacji. Podczas sprawy nie doszło do ugody, chociaż taką opcję najbardziej proponował sędzia. Dyrektor podtrzymywał, że może wysłać ratowników, tam gdzie akurat jest potrzeba.