Ratownicy z Przemyśla wygrali z dyrektorem [GALERIA]
Dwaj przemyscy ratownicy medyczni, Grzegorz Chrapek i Jakub Boczar udowodnili, że zostali zwolnieni z pracy wbrew przepisom. Po długiej batalii sądowej doszli do porozumienia z dyrektorem, na mocy którego mieli na starych zasadach wrócić do karetek w Przemyślu. Jednak tak się nie stało. Sąd w tym sporze przyznał całkowitą rację ratownikom.
Ratownicy z Przemyśla wygrali z dyrektorem [GALERIA]
Ratownicy Grzegorz Chrapek i Jakub Boczar pracowali w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Przemyślu. Póki pracowali, byli również aktywnymi związkowcami.
- Walczyliśmy o równe traktowanie ratowników medycznych z wykształceniem policealnym z tymi z licencjatami. Musieliśmy to robić, bo dyrektor tych pierwszych traktował po macoszemu w kwestii płac, mimo że ustawodawca nie robi różnicy między jednymi i drugimi – wyjaśniali.
Ratownicy z Przemyśla wygrali z dyrektorem [GALERIA]
Panowie swoją walkę o równe traktowanie wszystkich ratowników zakończyli w niespodziewany sposób. W sierpniu 2021 roku mężczyźni dowiedzieli się, że ich szef wystąpił do związków zawodowych o zgodę na ich zwolnienie. Mimo braku tej zgody, związkowcy otrzymali dyscyplinarne wypowiedzenia z pracy. Według dyrektora WSPR zwolnieni ratownicy próbowali wymuszać na pracodawcy podwyżki dla pracowników, a także zastraszać go dezorganizacją pracy oraz organizować nielegalny protest i zachęcać innych ratowników do wzięcia udziału w nim. Ratownicy uznali, ze to kłamstwa i pomówienia. Dyrektor zgłosił sprawę do prokuratury, a ta umorzyła postępowanie, gdyż nie dopatrzono się żadnych znamion przestępstwa w działaniu ratowników.
Ratownicy z Przemyśla wygrali z dyrektorem [GALERIA]
Ratownicy poszli do Sądu Okręgowego w Przemyślu. Tam pod koniec lutego 2022 po batalii doszło do podpisania ugody pomiędzy dyrektorem Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Przemyślu, a dyscyplinarnie zwolnionymi ratownikami. W myśl tej ugody zwolnieni mieli wrócić do pracy na starych zasadach. Radość jednak trwała krótko. 8 marca Jakub Boczar i Grzegorz Chrapek dostali od dyrektora służbowe polecenie pracy w najdalszym miejscu, jakim dysponuje Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Przemyślu to jest w podstacjach podlegających pod Pogotowie Ratunkowe w Przeworsku, w Sieniawie i Kańczudze. Ratownicy nie zgodzili się z tym, by pracować w całkiem innym miejscu niż byli pierwotnie zatrudnieni. Sprawa ponownie trafiła do sądu. Ratownicy podnosili, że mieli wrócić do Przemyśla, a nie około 70 km od macierzystej stacji. Czas dojazdu i powrotu to około 2 godziny, które nie wliczały im się do czas pracy, a koszt dojazdu prywatnymi samochodami oszacowali na kwoty od 1200 do 1400 zł miesięcznie. Sędzia Piotr Bober w trakcie procesu podkreślał - Z przedstawionych dowodów wynika, że racja jest po stronie panów wierzycieli (ratowników- przyp. autora). Nie zgadzał się z tym dyrektor stacji. Podczas sprawy nie doszło do ugody, chociaż taką opcję najbardziej proponował sędzia. Dyrektor podtrzymywał, że może wysłać ratowników, tam gdzie akurat jest potrzeba.
Ratownicy z Przemyśla wygrali z dyrektorem [GALERIA]
W poniedziałek 30 stycznia zapadł wyrok, w którym sędzia przyznał całkowitą rację ratownikom. Dyrektora przemyskiej stacji pogotowia nie było na sali. Według orzeczenia sądu ratownicy mają wrócić do pracy w stacji przemyskiej. Na uprawomocnienie wyroku jest 7 dni, a na powrót ratowników do Przemyśla sąd dał czas dyrektorowi 14 dni. Gdyby ten nie zastosował się do tego orzeczenia, kara jaką może ponieść Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Przemyślu to 5 tys. zł za każdego z ratowników. Wyrok nie jest prawomocny. Chociaż Jakub Boczar i Grzegorz Chrapek nie kryli radości, to kiedy wyszli z sądu mówili, że dyrektor zapewne odwoła się od tej korzystnej dla nich decyzji sądu.
Ratownicy z Przemyśla wygrali z dyrektorem [GALERIA]
Na koniec stycznia 2023 ich sytuacja jest taka, że wrócili do pracy, chociaż wcześniej zostali dyscyplinarnie zwolnieni. Prokuratura nie dopatrzyła się nic złego w ich zachowaniu i nie wszczęła śledztwa przeciw nim, a sąd przyznał im rację w kwestii ich powrotu do pracy i warunków, których nie dopełnił dyrektor.