W miniony weekend wielu mieszkańców regionu chwyciło za agrowłókniny, słomę i koce, by chronić kwitnące drzewa i krzewy przed przymrozkami. Widok otulonych jabłoni, wiśni i magnolii nie był niczym niezwykłym – to wyraz troski ogrodników, ale też świadectwo tego, jak nieprzewidywalna potrafi być wiosna w Polsce. W wielu miejscach pojawiły się też ogniska i świece dymne, których zadaniem było podniesienie temperatury powietrza wokół sadu. Zimne powietrze napływające z północy miesza się obecnie z cieplejszymi masami z południa, co powoduje dynamiczne zmiany pogody. Jednego dnia można spacerować w lekkiej kurtce, a kolejnego trzeba sięgać po zimowe buty i czapkę. Nie tylko ludzie mają problem z przystosowaniem się do tych wahań – przyroda również zdaje się być zdezorientowana.
- W sobotę rano świeciło piękne słońce, więc zaczęłam sadzić bratki na rabacie. A w niedzielę już bieliło się od śniegu! – śmieje się pani Maria z Przemyśla. – Dobrze, że przykryłam młode rośliny folią, bo inaczej wszystko by przemarzło. U nas na wsi trzeba być gotowym na wszystko!” – dodaje z uśmiechem.