Rzeszowianka pobita we Włoszech? Heroiczna walka córek
Helena Pieróg pochodzi z Rzeszowa. 27 lat pracowała we Włoszech, gdzie dorabiała do niskiej emerytury, którą miała w Polsce. Pracowała legalnie, zajmując się osobami starszymi i dorywczo sprzątaniem mieszkań. Kiedy doszło do najtragiczniejszego wydarzenia w jej dotychczasowym życiu, przebywała w prowincji Neapolu, miejscowości Sorrento. Do 3 sierpnia 2020 roku matka utrzymywała stały kontakt ze swoimi córkami – Mariolą i Barbarą. Panie łączyły się ze sobą codziennie, więc nagły brak kontaktu i głuchy telefon zaniepokoił córki. Pani Mariola i Barbara zaczęły poszukiwania. Nikt nie powiadomił ich, że mama trafiła do szpitala, gdzie znajduje się w stanie zagrażającym życiu. Pomógł portier, zupełnie obcy człowiek, który wskazał, że pani Helena trafiła do placówki medycznej Cardarelli w Neapolu. 6 sierpnia obie siostry były już w Neapolu. Tam rozpoczęła się ich heroiczna walka. Najpierw o to, by włoscy lekarze podjęli czynności ratujące życie wobec nieprzytomnej 66-latki, potem by kobieta mogła wrócić do Polski
- Gdybyśmy nie pojawiły się w szpitalu, lekarze nie zrobiliby nic, żeby ją ratować. Tak wynika z przekazanej nam dokumentacji medycznej. Zdążyłyśmy w ostatniej chwili, bo mama była skazana na śmierć, jako pacjent nierokujący – relacjonowała Mariola Szczepaniak (38l) córka poszkodowanej.
Córki pani Heleny z Rzeszowa: "Nikt nam nie chciał pomóc"
Według wersji włoskich lekarzy kobieta doznała rozległego wylewu krwi do mózgu na skutek upadku. Kobiety, które widziały matkę pierwszy raz, zaniepokoiły poranione nogi i ręce. Zakrwawione kończyny wyglądały jakby kobieta była ofiarą ciężkiego pobicia, a nie upadku w domowej łazience. Siostry przez 3 miesiące mieszkały w Neapolu, opiekowały się matką i szukały pomocy, by przywieźć kobietę do kraju. To była batalia z systemem i obojętnością.
- Wszystkie instytucje państwowe, do których się zwróciłyśmy o pomoc, tej pomocy nam odmówiły: NFZ, Ambasada RP we Włoszech, Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Sprawiedliwości - Fundusz Sprawiedliwości, Ministerstwo Obrony Narodowej - Aeromedical Evacuation Team, Kancelaria Premiera, Kancelaria Prezydenta RP. Pomimo tego, iż mama jest obywatelką RP i posiada prawo do świadczenia emerytalnego w Polsce. Większość instytucji, w ogóle nie odpowiedziała. Te które odpowiedziały odmówiły pomocy, chociaż mama jest obywatelką Polski i w Polsce ma ubezpieczenie. Rodzina złożyła się na transport karetki z lekarzem. Kosztowało nas to 23 tys. zł- podsumowuje Mariola Szczepanik.
Trwa walka o sprawność w podrzeszowskiej Tajęcinie. Potrzebne są pieniądze
Po przyjeździe do Polski 66-latka trafiła do szpitala w Przemyślu. Choć włoscy lekarze nie dawali jej szans na przeżycie, pani Helena wybudziła się ze śpiączki i powoli wraca do zdrowia. Ze szpitala kobieta została przetransportowana do ośrodka w podrzeszowskiej Tajęcinie, gdzie każdy miesiąc rehabilitacji kosztuje ok 20 tys. zł. Jednak mimo tych ogromnych kosztów, widać znaczącą poprawę zdrowia Heleny Pieróg.
- Mama się uśmiecha na nasz widok, kiwa głową, żeby potwierdzić coś, lub zaprzeczyć, śmieje się z tych samych żartów co wcześniej. Reaguje na wszytko. Jej mózg pracuje. Nie może mówić, bo ma rurkę tracheotomijną, ale rehabilitacja przynosi postępy, mimo tego, że włosy lekarze postawili na mamie krzyżyk, a instytucie w Polsce odmówiły jakiejkolwiek pomocy- relacjonuje córka- W trakcie różnych badań wyszło, że mama zatraciła zdolność czytania, ale my wiemy, że jej świadomość jest taka jak wcześniej. Dlatego musimy zawalczyć, by mama wróciła do nas sercem ciałem i duchem -dodaje.
Córki założyły internetową zbiórkę pieniędzy na rehabilitację mamy. Wyliczyły, że potrzeba około 200 tyś zł. Każdy miesiąc w Ośrodku zbliża kobietę do zdrowia. Jej leczenie można wesprzeć tutaj: