Gmina Adamówka długo żyła aferą seksualną, którą rozpętał Jan Z. z Majdanu Sieniawskiego, pracujący w urzędzie na stanowisku inspektora do spraw budownictwa i zamówień publicznych. Choć mężczyzna był szanowanym fachowcem, a współpracownicy pamiętają go jako bardzo dobrego i sumiennego pracownika, to ten na swoim koncie ma nie tylko kwestie budowlane w gminie. Otrzymał pseudonim „Inspektor EROTOMAN”. Dlaczego? Podwaliną do tej ksywki, było zaglądanie koleżankom z pracy pod spódnice! Jan Z. od dłuższego czasu przychodząc do pracy, miał czaić się w pobliżu gminnej toalety. To malutkie pomieszczenie, gdzie dla kobiet i mężczyzn są dwie osobne kabiny. Jan Z. wchodził do łazienki, kiedy pojawiały się tam współpracownice. Mężczyzna, wykorzystując przerwę w ścianie i używając narzędzi do nagrywania, filmował swoje koleżanki podczas czynności intymnych. Był tak zuchwały, że nagrane wideo oglądał na służbowym laptopie, stojącym na jego biurku! To w końcu zauważyli współpracownicy. Ci natychmiast zgłosili sprawę do wójta, a ten niezwłocznie powiadomił organy ścigania.
Zobacz też: Ratownicy walczyli o równe wypłaty. Zwolnili ich z pracy. Internauci ruszyli na pomoc
– W związku z podjęciem informacji o nagannym postępowaniu pana Jana Z. – pracownika Urzędu Gminy Adamówka, 2 listopada 2020 złożyłem wniosek o podjęcie interwencji policji KPP w Przeworsku. Ponadto z dniem 4 listopada z wyżej wymienionym została rozwiązana umowa o pracę – poinformował wówczas Edward Jarmuziewicz, wójt Gminy Adamówka.
"Inspektor Erotoman" skazany
Sprawa "Inspektora Erotomana" miała swój finał w przeworskim sądzie. Odbyła się jedna rozprawa, a nieprawomocny wyrok zapadł 27 sierpnia 2021. Sędzia Sądu Rejonowego, Krzysztof Gaca nie miał wątpliwości co do winy oskarżonego i wymierzył mu karę roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. W czasie trwania próby Jan Z. będzie pozostawał pod dozorem kuratora sądowego, któremu przez trzy lata musi składać raporty o przebiegu okresu próby. Jan Z. dostał całkowity zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi kobietami przez trzy lata w każdej formie oraz zakaz zbliżania się na odległość nie mniejszą, niż 20 metrów. Jedna z pokrzywdzonych kobiet, którą inspektor utrwalał najczęściej, wniosła o zadośćuczynienie w kwocie 10 tys. zł i sąd takowe przyznał od Jana Z. na rzecz pokrzywdzonej kobiety. Ponadto musi uiścić koszta sądowe i zasądzono przepadek dowodów na rzecz Skarbu Państwa tj. telefonu, pendrajwów, płyt CD i komputera na którym oskarżony utrwalał i przetrzymywał nagrania.
Proces ze względu na charakter sprawy odbywał się z wyłączeniem jawności, a na ogłoszeniu wyroku nie pojawiły się pokrzywdzone, ani oskarżony.
Czytaj też: Afera podkarpacka. Sprawa prokurator Anny H. znów trafi przed sąd!