Nie wiadomo, co doprowadziło do tej tragedii. Nie jest też jasne, czy doszło do nieszczęśliwego wypadku, czy Kenni Larsen próbował odebrać sobie życie.
Duńczyk, który grał kiedyś w Stali Rzeszów, a teraz reprezentuje klub z Zielonej Góry miał podobno od jakiegoś czasu zachowywać się nieswojo. Po wypadku jego stan był bardzo ciężki. Po dwóch operacjach pojawiło się zakażenie. Na szczęście Kenni czuje się o wiele lepiej:
"Dziś był dobry dzień. Kenni chciał zakładać buty i jechać do domu taksówką. Miał dobry czas z czekoladą i Pepsi Max. Po obudzeniu miał ciężkie chwile, ale teraz idzie naprzód. Jego kondycja fizyczna i motoryka są w porządku, rozpoznaje nas wszystkich. Potrzebuje jednak rehabilitacji, jak każda osoba, która była w śpiączce. Jest na nią gotowy" - czytamy na fanpage'u sportowca.
Rehabilitacja będzie bardzo kosztowna. Duńczycy już zbierają pieniądze.