Ostatnie pożegnanie Marzeny i Mariusza K., którzy zginęli w Jamnicy w czwartkowe popołudnie. Rodziców trzech małych aniołków zabił pijany kierowca. Ogrom tej tragedii przeraża i rozdziera serca. Wyrazy wsparcia płynął do pogrążonej w żałobie rodziny z każdej strony Polski. Obok takiego dramatu nie da się przejść obojętnie. Osierocili trzech małych chłopców: Artura, Norberta i Sebastianka. Ostatni z nich – niespełna 3-letni – jechał razem z nimi. To cud, że przeżył.
Msza pogrzebowa rozpocznie się w czwartek, 8 lipca, o godz. 14.00. Zostanie odprawiona w kościele parafialnym w Przędzelu, gdzie mieszkali Marzena i Mariusz. Pół godziny wcześniej, o 13.30 w świątyni rozpocznie się różaniec w intencji zmarłych rodziców trójki małych chłopców. Zmarli zostaną pochowani na cmentarzu we wsi, w której mieszkali i gdzie będą dorastali osieroceni Sebastian, Artur i Norbert.
Zobacz też: Zabici przez pijanego kierowcę rodzice spoczną w jednym grobie [ZDJĘCIE]
We wtorek decyzją Sądu Rejonowego w Nisku trzej chłopcy trafili pod opiekę brata zmarłej kobiety. Po ogłoszeniu tej decyzji mężczyzna wraz z żoną mógł zabrać Sebastianka ze szpitala. Chłopiec trafił tam prosto z miejsca tragicznego wypadku, w którym zginęli jego rodzice.
Wypadek w Jamnicy pod Stalową Wolą. Tak zginęli Marzena i Mariusz
Do tragedii doszło w Jamnicy pod Stalową Wolą w sobotę, 3 lipca. W zderzeniu z drugim samochodem zginęły dwie osoby, rodzice trójki małych dzieci. Jedno z nich, niespełna 3-letni Sebastianek, podróżował razem z mamą i tatą. Ma złamaną nogę, ale żyje.
Policja i śledczy są przekonani, że to 37-latek, Grzegorz G., odpowiada za spowodowanie tragedii na trasie Stalowa Wola-Jamnica. Miał 1,7 promila alkoholu w organizmie i pędził swoim samochodem z prędkością co najmniej 120 km/h.