Wstrząsająca relacja świadka tragedii w Jamnicy. – Był tylko płacz i wołał mamę. Serce krajało się po prostu, rozwalało na kawałeczki, jak tylko słyszałam słowo „mama” – opisuje pani Ania, która była świadkiem tragedii. Jechała za samochodem Marzeny i Mariusza. Jak mówi, zajęła się chłopcem do czasu pojawienia się na miejscu służb ratunkowych. Pytała o imię, ale Sebastianek był w ogromnym szoku. Wołał tylko swoją mamę. Nie widział wtedy, że już nigdy nie wtuli się kochające ramiona rodziców…
Zobacz też: Jamnica: Pijany kierowca bez uprawnień zabił rodziców. To zdjęcia porusza. Jest apel do rządu
– Oczka miał takie błędne, nie wiedział w ogóle, co się dzieje – opisywała pani Ania w rozmowie z reporterem TVN24 i cytowana przez portal gazeta.pl. Z jej relacji wynika, że mały Sebastianek miał pytać ratowników, czy to przez niego doszło do tragedii. Przerażające!
Świadek opisuje też zachowanie sprawcy wypadku, 37-letniego Grzegorza G. – Ledwo się facet trzymał na nogach, po prostu słaniał się strasznie na nogach, taki był napity – opisuje pani Ania. Ratownicy zabrali mężczyznę do karetki. Miał się szarpać, zrywać kołnierz ortopedyczny i kroplówkę. Przypomnijmy, mężczyzna trafił do szpitala i przeszedł operację, ale jego życiu nic nie zagraża.
Wiele wskazuje na to, że to przez Grzegorza G. Norbert, Artur i malutki Sebastianek stracili rodziców. Pijany kierowca (1,75 promila alkoholu w organizmie) staranował auto rodziny…
– Usłyszał zarzut spowodowania wypadku pod wpływem alkoholu, którego następstwem była śmierć dwóch osób oraz zarzut kierowania samochodem pod wpływem alkoholu. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień – informuje Adam Cierpiatka, szef Prokuratury Rejonowej w Stalowej Woli.
Grzegorz G. był kompletnie pijany. Niedawno, w kwietniu tego roku, stracił prawo jazdy za przekroczenie prędkości. Mężczyzna usłyszał zarzuty, ale nie przyznaje się do winy. Śledczy informują, że odmówił składania wyjaśnień.