Kamerun, Republika Kamerunu – państwo w środkowej Afryce, nad Zatoką Gwinejską. Graniczy z Nigerią, Czadem, Republiką Środkowoafrykańską, Kongiem, Gabonem i Gwineą Równikową. Bezrobocie dotyka tu nawet 1/3 społeczeństwa, a około 30 % tamtejszej ludności żyje poniżej progu ubóstwa obliczanego w 2009 roku na 1,25 USD dziennie w roku. Od końca lat osiemdziesiątych XX wieku Kamerun jest objęty programami pomocowymi Banku Światowego i IMF w celu zmniejszenia bezrobocia, prywatyzacji przemysłu i wzrostu gospodarczego. To tam od dwóch lat swoją parafię ma ksiądz Marek Kapłon, który urodził się w Przeworsku.
- Wychowywałem się przy blokach na ul. Krasickiego, potem rodzina przeniosła się do Chałupek. Swoją drogę kapłańską, jak każdy misjonarz, zaczynałem w Polsce. Służyłem w Bukowsku, Przemyślu i w Łańcucie - opowiada nam misjonarz.
Jak zaczęła się jego przygoda w Afryce? Okazuje się, że od... wizyty u krawcowej, gdzie ksiądz poszedł skrócić sutannę. Gdy kobieta obszywała obcięty materiał, ksiądz popijał kawę i odebrał niepokojący telefon, usłyszał, że natychmiast musi stawić się w parafii. Wezwanie zelektryzowało duchownego. Jak się później okazało, wiadomość, którą później usłyszał, zmieniła jego życie. Zaczęło się w roku 2019.
- Mój wyjazd do Kamerunu to była taka ciekawa przygoda. Byłem w parafii pw. Św. Michała Archanioła w Łańcucie i tam proboszcz ks. Marek Blecharczyk, który jest odpowiedzialny w diecezji za misje, sam był kiedyś misjonarzem i ciągle zapraszał do siebie innych misjonarzy, więc i ja miałem okazję się z nimi się spotykać, rozmawiać. Oni już wówczas zaszczepili we mnie ciekawość pracy misyjnej. Pewnego dnia przyjechał ks. biskup Jan Ozga, który obecnie jest biskupem w Kamerunie. Pojawił się, by poprosić o kapłanów, którzy mogliby przyjechać pracować na Czarny Ląd, gdzie i on obecnie służy. Biskup powiedział, że "obgadał" mnie z proboszczem, że mam dobrą opinię i że mógłbym pojechać do Kamerunu. Nie dałem odpowiedzi od razu. Poprosiłem o czas, żeby to przemodlić, bo myśląc o misjach, zastanawiałem się nad Ameryką Południową, nie nad Afryką. Przez pięć dni modliłem się i prosiłem o jakiś znak. Codziennie otwierałem Pismo Święte na jakiejś przypadkowej stronie, ale nie ma przypadków. Za każdym razem czytałem frazy, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że powinienem jechać do Afryki. Wówczas w Piśmie Świętym przeczytałem m.in. zdanie "wypłyń na głębię", historię Mojżesza, czy Jozuego i już wiedziałem, że muszę to zrobić - wspominał ksiądz.
W Polsce został jeszcze rok. Ksiądz uporządkował wszystkie sprawy, przygotowywał się do misji i od dwóch lat stoi na czele afrykańskiej parafii, której oddał serce. Nguélémendouka w Kamerunie, gdzie został skierowany ksiądz Marek Kapłon to miejsce specyficzne. Jeszcze na początku XX wieku na porządku dziennym był tam kanibalizm! Dzisiaj jest to surowo zabronione i karane. Te historie i opowiadania o kanibalizmie jednak nie odstraszyły księdza Marka od tego by ruszyć w drogę ponad 8 tysięcy kilometrów od domu do odległego Kamerunu. 27 września 2021 duchowny roku rozpoczął swoją pracę misyjną w Afryce Środkowej. Pomagają mu siostry zakonne - Michalitki, które wprowadziły go w trudny codziennej pracy na misji. Wśród sióstr misjonarek, z którymi służy są trzy z Polski, to siostry: Assunta, Goretti i Maksymilla.
Ciężka praca misjonarza
Praca misjonarza jest o wiele trudniejsza i bardziej wymagająca, niż praca duchownych w Polsce. Ksiądz na Czarnym Lądzie nie jest tylko księdzem. Uczy dzieci, zbiera pieniądze na swoje działania, przygotowuje jedzenie, prowadzi wspólnoty, pomaga lokalnym mieszkańcom usamodzielnić się, znaleźć pracę, wysyła ich na kursy, opowiada o świecie poza Afryką, pomaga w załatwianiu codziennych spraw i przede wszystkim leczy.
- Tak. W Kamerunie ludzie przyjmują, że jeśli ktoś ma białą skórę, to potrafi udzielić fachowej pomocy medycznej. Mieszkańcy bardzo często przychodzą do nas po pomoc medyczną, dlatego ja już nauczony doświadczeniem czytam książki o tematyce medycznej, uczę się, jak pomóc w różnych sytuacjach. Oglądam filmy instruktażowe w Internecie i zapisuję dokumenty z instrukcjami, jak pomóc w różnych nagłych sytuacjach. Czasem jednak są takie zdarzenia, na które żadne podręczniki nas nie przygotują. Niestety, nie wszystkim możemy pomóc. Najgorszym uczuciem w pracy misjonarza zawsze jest niewinne umierające dziecko. Ja niestety też zetknąłem się niejednokrotnie z takim bólem. W dodatku dochodzi ta przytłaczająca świadomość, że być może w każdej innej bogatszej części świata dziecko miałoby szanse na przeżycie - opowiada nam ksiądz Marek Kapłon - Tam jednak problemy są inne. Ludzie bardzo często nie mają wody, a do najbliższej studni muszą pieszo przejść kilka kilometrów, niekiedy niosąc wodę w niewielkich, ale ciężkich naczyniach, by przetrwać. Wiadomo, woda najpierw zaspakaja potrzebę pragnienia, czy służy do gotowania. Kąpiel zawsze jest na dalszym planie, jeśli nie na samym końcu listy potrzeb- mówił misjonarz.
Budowa studni w Afryce
Ksiądz Marek od początku swojej pracy misyjnej zajmuje się budowaniem studni w Afryce. W Polsce jego przyjaciele zbierają makulaturę, która zostaje sprzedana, a za uzyskane pieniądze można wybudować studnię, która ułatwia życie całym wioskom. Mieszkańcom Podkarpacia, którzy wspierają działania misjonarza udało się już wybudować kilkadziesiąt studni. Te są ogromnie potrzebne, bo w Kamerunie częstą sytuacją jest fakt, że nawet szpitale nie mają dostępu do bieżącej wody. Bez tego ratowanie życia jest niesamowitym wyczynem. Dlatego ksiądz podczas swojego pierwszego od dwóch lata urlopu w rodzinnych stronach odwiedza lokalne parafie, opowiada o misjach, o swoich działaniach, dziękuje za wsparcie i spotyka się z osobami, które mogą pomóc mu budować kolejne obiekty dające wodę tam, gdzie jej najbardziej brakuje.
- Woda to życie, dlatego jest tak bardzo potrzebna. Staram się pokazywać na tiktoku, instagramie i facebooku nasze działania, żeby ofiarodawcy dokładnie wiedzieli, gdzie trafiają ich pieniądze i jak dzięki nim pomagamy. Uważam, że jestem to winien ludziom, którzy nas wspierają - mówi ksiądz Marek.
Jak pomóc?
Akcja "Makulatura na Misje" trwa już 11 lat. W 2012 r. Grupa Charytatywna Akcji Katolickiej z Przeworska rozpoczęła akcję zbierania makulatury, z której dochód przeznaczany jest w całości na budowę studni głębinowych w Afryce. Każda otrzymuje imię osoby ważnej dla kościoła, na wszystkich są informacje o darczyńcach z Podkarpacia.
Przeworskiego misjonarza można wesprzeć w jego działaniach na dwa sposoby. Po pierwsze wpłatą bezpośrednio na konto fundacji Pro Spe ul. Śreniawitów 8/2 35-032 Rzeszów na numer konta 74114012250000234326001001 koniecznie z dopiskiem KS. MAREK KAPŁON -KAMERUN lub na bezpośrednią zbiórkę internetową pod linkiem TUTAJ.
- Do mojej misji należą 44 wioski, które odwiedzam razem z siostrami Michalitkami kilka razy w miesiącu. Razem z nimi zajmujemy się edukacją dzieci w szkole, zapewniamy im wyżywienie oraz pomoc medyczną i leki. W Kamerunie, gdy jest wspólny posiłek, dzieci jedzą na końcu. Spożywają posiłek z jednego garnka. Taka jest tradycja. Dzieci cieszą się, kiedy dostaną lepszy kawałek mięsa lub ryby. Często spożywają jeden posiłek dziennie, który musi im wystarczyć. 350 zł wystarczy aby zapewnić jeden ciepły posiłek przez rok dla jednego kameruńskiego dziecka, a za 600 zł oprócz codziennego posiłku przez 12 miesięcy, dziecko otrzyma jeszcze rok edukacji - 120 zł może uratować wiele dziecięcych żyć, bo tyle w Polsce kosztuje lek na malarię. Sam chorowałam na malarię 7 razy, wiem jak ważne jest, by podać lek jak najwcześniej. Gdy dziecko, które zachoruje dostanie go odpowiednio wcześnie, przeżyje. Kluczem jest dostanie go. Dostęp do lekarstwa jest bardzo ograniczony. W wielu przypadkach sami musimy je organizować- opowiadał misjonarz w rozmowie z "Super Expressem".
Tutoriale dla mechanika
Marek Kapłon jest na pierwszych wakacjach w Polsce, odkąd objął parafię w Afryce. Jednak stale odbiera telefony od lokalnej społeczności, którzy proszą go o pomoc czy radę. Częstym dzwoniącym jest mechanik, któremu misjonarz pomagał znaleźć na YouTube tutoriale pomocne w naprawianiu samochodów.
-To samouk, ale trzeba mu pomóc. Niebawem pojedzie na specjalny kurs i będzie mógł być legalnym mechanikiem z papierami, a to nie jest standard w Kamerunie - mówił ksiądz. Marzeniem misjonarza jest budowa kościoła w parafii, który będzie miejscem, gdzie jednoczą się wierni.
- Dookoła nas są różne sekty, ludzie wierzący w lokalne bóstwa czy islamiści. Czasem nastawieni agresywnie. Kościół, choćby malutki jest potrzebny wierzącym w Chrystusa, żeby mogli się w tym miejscu spotykać i wspólnie modlić. Kameruńczycy modlą się całym sobą. Robią to w śpiewie, czy tańcu- dodał.
Kolejna rzeczą, która zaprząta głowę kapłana jest postawienie zbiornika z wodą przy miejscu, gdzie dzieci grają w piłkę.
-Nie jest to żadne boisko, o którym myślą Europejczycy. Nie jest to też orlik. To po prostu klepisko na ziemi, które w porze deszczowej jest zalane i tworzy jedną wielką błotnistą breję, ale w porze suchej dzieci uwielbiają tam kopać w piłkę i zawsze chce im się pić, więc woda jest potrzebna- mówił ksiądz.
Najważniejsza jest pomoc
Ksiądz Marek nawet będąc na wakacjach ciągle pamięta o swoich około 11 tys. parafianach w Kamerunie. Sam jest bardzo skromny i patrzy na świat dużo pokorniej przez swoją posługę. Nie potępia, nie ocenia, nie krytykuje tylko pomaga. Sam zaznacza, że niesienie słowa Bożego to jedno, ale doraźna pomoc to drugie. Z uśmiechem na ustach wspomina czasy, gdy był katechetą w szkole i do dzisiaj jego uczniowie pamiętaj, że zabierał ich by oddawali krew, a potem wychodził z nimi na pizzę. Ksiądz powtarza, że trzeba znaleźć drogę do człowieka i do niego dotrzeć, ta zasada działa również w Kamerunie. Chociaż ochrzcił już około 200 osób i udzielił kilkunastu sakramentów ślubu, to ciągle za priorytet stawia pomoc doraźną, bo bez niej ludzie mieszkający w Kamerunie mogą umrzeć, a on stara się ich rozumieć i głosić Ewangelię, podając rękę z pomocą.
- Znam bardzo dobrego katechetę w Kamerunie, który jest zakochany w kobiecie, ale nie może wziąć z nią ślubu, bo nie stać go na wykupienie żony. Mieszkają razem, razem żyją, ale on jest bardzo honorowy i nie chciał przyjąć ode mnie pieniędzy na wykupienie tej żony, bo twierdzi, że sam musi na to zarobić. Czy możemy potępiać ludzi, którzy są razem z miłości, ale nie wzięli ze sobą ślubu? W Kamerunie właśnie przez to "drogie wykupienie" żony to standard i żadne oburzenie nic nie zmieni. Więc trzeba nieść im pomoc w takiej kulturze w jakiej żyją- podsumowała ksiądz.
Marek Kapłon jest w Polsce przez dwa miesiące i występuje w katolickim Radiu Fara, gdzie zachęca do modlitwy za rodzinę Ulmów z Markowej, którzy 24 marca 1944 roku zostali brutalnie zamordowani za pomoc Żydom.
-Chcemy się modlić każdego dnia za pokój w innym kraju i wyliczyliśmy że od dnia beatyfikacji czyli 10 września 2023 roku do dnia rocznicy ich mordu, minie dokładnie tyle dni, żeby codziennie pomodlić się o pokój każdego kraju na świecie- mówił nam misjonarz.
Tęsknota za rodziną i... polskim jedzeniem
Ksiądz zdradził nam, że w Kamerunie najbardziej tęsknił za rodziną oraz polskim jedzeniem i przez czas urlopu zajadał się pierogami, gołąbkami i wszystkimi daniami polskiej kuchni, których mu brakuje w Kamerunie. Duchowny zapowiedział, że chciałby odwiedzać częściej Ojczyznę, by móc tutaj spotykać się z ludźmi, którzy wspierają misje, by im dziękować i opowiadać o swojej pracy na Czarnym Lądzie. Ksiądz wraca na początku sierpnia do swojej afrykańskiej parafii, bo czekają na niego dzieci, których życie nabiera jaśniejszych barw w trudnej rzeczywistości, z którą przychodzi im się mierzyć każdego dnia.