Justyna Karaś (32 l.) razem z mężem Krzysztofem (37 l.) wychowywała dwójkę synów: dwunastoletniego Jakuba i ośmioletniego Jasia. Kobieta zajmowała się domem, ojciec chłopców pracował. Rodzina wspólnie mieszkała na jednym z dębickich osiedli.
Niestety, 24 stycznia 2023 roku około godziny 16.00, kiedy kobieta oglądała telewizję, źle się poczuła. Odczuwała ból w klatce piersiowej i duszności. Zaczęła też skarżyć się na problemy ze wzrokiem. Mąż zadzwonił po pomoc. Ratownicy, którzy pojawili się w mieszkaniu Karasiów mieli wykonać badanie EKG, które wykazało zmiany w pracy serca. Trafiła do szpitala w Dębicy, gdzie wykonano jej szereg badań. O godz. 21.15 wykonano tomografię komputerową, która wykazała, że u pani Justyny powstał tętniak rozwarstwiający tętnicę główną. Okazało się, że kobieta niezwłocznie potrzebuje operacji, ale decyzja o przewiezieniu pacjentki do rzeszowskiego szpitala na zabieg została wdrożona dopiero kilka minut po północy. Justyna zmarła w drodze do Rzeszowa o godz. 1.15.
Zbiórka na pomoc prawną
Rodzina zawiadomiła Prokuraturę Rejonową w Dębicy, która wszczęła śledztwo w sprawie narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Justyny Karaś przez ratowników medycznych oraz personel SOR w Dębicy. Na stronie pomagam.pl założono zbiórkę na pomoc prawną dla pana Krzysztofa (męża pani Justyny). Do jej wsparcia zachęca poseł Paweł Poncyljusz.
- Pani Justyna, 32-letnia dębiczanka, kilka godzin czekała na pomoc w dębickim SOR, w końcu gdy zapada decyzja o przewiezieniu jej do rzeszowskiej kliniki zmarła w karetce, w drodze do Rzeszowa. Jej rodzina mówi o błędach i zaniedbaniach na SOR.Uruchomiono akcję pomocową dla jej męża oraz dwójki dzieci, które osierociła. Zachęcam serdecznie do wsparcia - napisał w mediach społecznościowych.
Co się dzieje z polską służbą zdrowia?
Posłuchaj przerażających danych o wydłużających się kolejkach do lekarzy!
Listen on Spreaker.