Gala boksu na wysokim poziomie w Rzeszowie
Według wielu ekspertów i zakulisowych głosów, to była bardzo udana gala przy ulicy Hetmańskiej w Rzeszowie. Napięcie i emocje były stopniowane do samego końca, aż do walki wieczoru. Całkiem dobrze dopisali też kibice, którzy stworzyli elektryzującą atmosferę dzięki głośnemu dopingowi. Nie zabrakło również wielkich gwiazd boksu, które gościnnie odwiedziły stolicę Podkarpacia. Wśród nich znaleźli się m.in. Dariusz "Tiger" Michalczewski, Krzysztof Głowacki, Mariusz Wach, czy Krzysztof "Diablo" Włodarczyk. Był również znany dziennikarz sportowy, a od niedawna promotor, Mateusz Borek. Jednym z "gospodarzy" wieczoru był prezydent Rzeszowa, Tadeusz Ferenc.
Największe sportowe emocje wzbudziły cztery ostatnie walki. Zaczęło się od pojedynku Fiodora Czerkaszyna z Wesem Capperem. Ukrainiec, który na co dzień mieszka w Polsce, po niełatwej przeprawie z Australiczykiem, dopisał jednak na swoim koncie kolejny triumf, po decyzji sędziów. Później na ringu pojawił się mistrz Europy w kategorii średniej, Kamil Szeremeta, który bez większych problemów rozprawił się z Hiszpanem Edwinem Palaciosem, z którym wygrał na punkty.
Bardzo zacięta okazała się być walka dwóch zawodników z grupy KnockOut Promotions, czyli Pawła Stępnia i Marka Matyji, który był gorąco dopingowany przez swój fanklub obecny na płycie stadionu. Obaj zawodnicy bardzo ambitnie podeszli do "bratobójczej" walki o mistrzostwo Polski w kategorii półciężkiej i pokazali bardzo aktywną postawę, dzięki której obejrzeliśmy walkę pełną ciosów. zarówno Stępień, jak i Matyja dotrwali do końca dziesiątej rundy i o wyniku musiał zadecydować werdykt sędziów. Mimo iż walka była wyrównana, pięściarze byli zaskoczeni remisem, który zarządzili sędziowie punktowi. Szczególnie niezadowolony był ten pierwszy, który po krótkim wywiadzie, szybko przeskoczył liny i skierował się do szatni.
Izu vs Różański - rzeszowianin sprawcą sensacji
Daniem głównym gali KnockOut Boxing Night była jednak walka wieczoru pomiędzy znanym polskim pięściarzem nigeryjskiego pochodzenia, Izuagbe Ugonohem, a gospodarzem, reprezentantem Stali Rzeszów, Łukaszem Różańskim. Powszechne były głosy, że zdecydowanym faworytem pojedynku, w którym stawką był tytuł mistrza Polski wagi ciężkiej, jest popularny "Izu". Niespełna 33-letni zawodnik miał przewagę warunków fizycznych, pojawiały się też głosy, że ma większe doświadczenie i lepiej prezentował się choćby podczas treningu medialnego. Okazało się jednak, że to co najlepsze, 33-letni Różański zachował na walkę.
Już od jej początku, rzeszowianin mógł liczyć na głośne wsparcie rodzimej publiczności. Zapewne i to dodało mu animuszu, ponieważ od samego początku pięściarz Stali agresywnie zaatakował Ugonoha. Ten, tylko sporadycznie odpowiadał na szybkie serie ciosów i nie wykorzystywał zasięgu ramion. Izu często też klinczował, jednak także i wtedy, Różański zadawał kąśliwe ciosu na korpus. Już w trzeciej rundzie zaskoczony i jakby "nieobecny" czarnoskóry Polak wylądował po mocnym ciosie rywala na deskach. Gdańszczanin wstał jednak i dotrwał do końca rundy. Jego problemy powróciły jednak w kolejnej odsłonie starcia. Różański nacierał na tracącego pewność siebie Ugonoha i w czwartej rundzie ponownie rzucił go na deski. Izu przyklęknął na jedno kolano i wtedy rzeszowianin zadał decydujący cios, po którym oponent znalazł się na plecach. W mediach pojawiły się spekulacje związane z zadaniem ciosu, gdy rywal był już "w parterze" i brakiem reakcji sędziego na taki obrót sprawy. Jednoznacznie eksperci zakwalifikowali to jako faul, ale różne były propozycje reakcji na takie zajście. Wszyscy zgodnie podkreślali, że mimo tego, to Różański był w sobotnią noc zawodnikiem zdecydowanie lepszym.
Szansa Różańskiego, Ugonoh myśli co dalej z karierą
Po walce, niepokonany na zawodowym ringu Różański (11-0, 10 KO) nie krył radości z jedenastego zwycięstwa w zawodowym boksie. - To było moje marzenie. Ważne że wygrywam, idę do przodu i że spełniają się moje marzenia. Zaskoczyło mnie to, że Izu był mało agresywny i wolny. Poczułem jego ciosy, ale myślałem, że będą mocniejsze. Na pewno byłem od niego lepszy - mówił rzeszowianin, przyznając, że inspirował się wyczynem podobnego postawą Andy Ruiza, który pokonał niedawno dotychczasowego mistrza świata w wadze ciężkiej, Anthony'ego Joshuę. Dla Różańskiego otworzą się teraz zapewne kolejne sportowe szanse na walki o jeszcze wyższą stawkę. Według portalu BoxRec, zawodnik ze stolicy Podkarpacia awansował na czwarte miejsce w rankingu pięściarzy wagi ciężkiej.
Zupełnie odmiennie wygląda sytuacja Izu Ugonoha (18-2, 15 KO), który niespodziewanie odniósł porażkę, będąc podczas szybkich ataków rywala wyraźnie zagubiony. - Miałem zadawać więcej ciosów, kontrolować wszystko lewą ręką... Nie udało mi się go upolować. Niepotrzebnie uderzył mnie, jak leżałem, to było zupełnie niepotrzebne, niefajne i nie fair. Był jednak lepszym zawodnikiem - przyznał Izuagbe Ugonoh, po czym dodał: - Nie ma co szukać wymówki. Zabrakło serca, żeby wznieść się na wyżyny swoich możliwości po nokdaunie, coś we mnie zgasło. Po tej walce będę musiał się nad sobą zastanowić, co chcę dalej zrobić, i w którym kierunku iść. Pukałem do drzwi czołówki, teraz zrobiłem krok w tył.
Polecany artykuł: