Do tragicznego zdarzenia doszło we wtorek (19.07). Rafał L. wraz z braćmi Erykiem i Kacprem D. uczestniczyli w wypadzie nad rzekę. Początkowo było z nimi więcej osób, ale na końcu imprezy zostali tylko we trzech. Wcześniej cięli drzewo, mieli łowić ryby. Alkohol lał się szerokim strumieniem, na brzegu paliło ognisko.
W pewnym momencie Rafał L. pokłócił się z Erykiem D. Mężczyzn zaczęli się szarpać i najpierw skierowali ku płyciźnie na Sanie, potem Eryk D. miał popchnąć Rafała na głębszą wodę. Rafał L. nie potrafił pływać. Zanim Eryk wyszedł na brzeg, 27-latek zginął z pola widzenia braci. Eryk D. był kompletnie pijany. Kacper D. dużo trzeźwiejszy. To on zadzwonił pod 112, informując o tym, że ich kolega wpadł do wody.
Na miejscu wkrótce pojawiły się służby ratunkowe. Akcję opisują m.in. druhowie OSP Stalowa Wola, którzy pojawili się nad Sanem.
– 19 lipca o godz. 21.09 zostaliśmy zadysponowani do akcji ratowniczej na rzece San. Od dyżurnego KP PSP w Stalowej Woli otrzymaliśmy informację, z której wynikało, że mężczyzna wpadł do rzeki i nie wypłynął. Działania ratownicze prowadziliśmy przy użyciu drona z termowizją oraz łodzi motorowej z sonarem. Około godz. 2.00 przy użyciu sonaru Specjalistycznej Grupy Wodno-Nurkowej z Przemyśla ciało zostało zlokalizowane i wydobyte na brzeg – opisują ratownicy.
Gdy ciało wyciągnięto na brzeg, było już jasne, że malutki Oskarek, który urodził się w czerwcu, nigdy nie pobawi się z tatą, nawet go nie zapamięta, a Agnieszka będzie musiała sama zmierzyć się z wychowaniem syna. We wtorek, 26 lipca w Kościele w Turbi bliscy pożegnali Rafała i odprowadzili na miejsce wiecznego spoczynku. Eryk D. po felernym spotkaniu trafił do aresztu.
– Na ognisku były trzy osoby: Rafał L. Eryk D. oraz jego brat Kacper D. W pewnym momencie Rafał L. pokłócił się z Erykiem D., doszło między nimi do przepychanki, wskutek czego obaj znaleźli się w wodzie. W pewnym momencie Eryk D. popchnął Rafała L., który już nie wypłynął z Sanu. Eryk D. wyszedł na brzeg, a jego brat, Kacper D., powiadomił służby. Początkowo obaj zostali zatrzymani. Później podczas eksperymentu procesowego na miejscu zdarzenia Eryk D. przyznał się do nieumyślnego spowodowania śmierci Rafała L. Opisał i wyjaśnił, jak doszło do tej tragedii. Trafił na trzy miesiące do aresztu. Póki nie mamy oficjalnych wyników sekcji zwłok ofiary, nie możemy mówić o przyczynach zgonu – informuje Prokurator Rejonowy w Stalowej Woli, Adam Cierpiatka.
Z ustaleń śledczych badających tragedię wynika, że jedynym świadkiem zdarzenia był brat Eryka D., który przebywał razem z mężczyznami. Eryk D. był poszukiwany przez policję do odbycia kary za jazdę po alkoholu, do niedawna przebywał na terytorium Francji. Mężczyzna usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci, za co grozi mu pięć lat więzienia. Prokurator podkreślił, że jest to wstępna kwalifikacja, która może się zmienić.
Polecany artykuł:
W Wólce Turebskiej nie ma nikogo, kto nie słyszałby o tej tragedii. Ludzie z ogromnym żalem mówią o śmierci młodego ojca, którego trzeba było pochować jeszcze zanim zdążył ochrzcić swoje dziecko. Podkreślają, że Rafał L. był bardzo pracowity, rodzinny i czasem zabierał dzieci znajomych na ryby, by i je zarazić swoją pasją.
– O co go nie poprosić, to zrobił. Wspaniały chłopak – mówił jeden z kolegów. – Oni się wszyscy znali, razem robili tyle rzeczy. Na pewno pokłócili się o nieważną głupotę, a przez alkohol teraz Oskar nigdy nie pojedzie z ojcem na ryby. Straszne jest to, że wszyscy wiedzieli, że Rafał nie potrafi pływać. Eryk też wiedział! Co mu do łba strzeliło, żeby go do wody wepchnąć. Straszne to. Gdyby byli trzeźwi, na pewno nie doszłoby do tej bezsensownej tragedii. Straciliśmy przyjaciela, a dziecko ojca – dodaje ich kolega.