W ubiegłym roku na łamach Super Expressu pisaliśmy o tragicznej śmierci pielęgniarki Małgorzaty Radoń (+33 l.). Kobieta samotnie wychowywała córkę Faustynę (15 l.). Niestety, rodzinny dom, w którym mieszkała mama z córką oraz babcia, doszczętnie spłonął. Po tej ogromnej tragedii Małgorzata postanowiła wziąć los w swoje ręce i od nowa wybudować przystań, w której wszystkie panie zamieszkają. Wzięła kredyt i wymarzony dom stanął. Kobiety wprowadziły się tam na Boże Narodzenie w 2019 roku. W lutym 2020 doszło do kolejnej ogromnej tragedii. Małgorzata po pracy wróciła do domu. Robiąc pranie, spadła ze schodów, które nie miały jeszcze barierki. Zginęła na miejscu. Babcia z wnuczką zostały same. Bez pieniędzy, bez perspektyw, bez nadziei. Szybko okazało się, że trzeba spłacać kredyt na dom, a kobiet na to zwyczajnie nie stać. Wówczas poruszeni Czytelnicy Super Expressu spłacili ponad 100 tysięcy złotych kredytu na dom, aby babcia z wnuczką zaczęły nowe życie z czystą kartą, bez obciążenia finansowego.
Koleżanki z pracy Małgorzaty postanowiły wspomóc córkę zmarłej. Postanowiły przekazać 1 procent z rozliczenia swojego podatku dla dziewczynki. Pieniądze miały wpłynąć na konto Caritasu Archidiecezji Przemyskiej pod hasłem "Dla pielęgniarki Małgorzaty". Na koncie udało się zgromadzić kilkanaście tysięcy złotych. Niestety szybko się okazało, że babcia z wnuczką tych pieniędzy dostać nie mogą. Dlaczego? Zdaniem dyrektora tej instytucji Małgorzata nie żyje, a on nie może przekazać pieniędzy ani matce, ani córce zmarłej.
- Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom i Młodzieży Caritas nie organizuje jakichkolwiek zbiórek samowolnie. Każda osoba fizyczna składa wniosek z prośbą o możliwość zbierania 1 procenta podatku, podając cel zbiórki oraz informację, na co pieniądze zostaną wydatkowane. W przedmiotowej sprawie nikt na piśmie nie informował Stowarzyszenia, że takową zbiórkę 1 procenta będzie przeprowadzał i na jaki cel. To nie my określamy cel zbiórki i nie my ją organizowaliśmy. Każdy może, nawet bez naszej wiedzy, podawać nr KRS. Caritas Archidiecezji Przemyskiej nie posiada pieniędzy zebranych z 1 procenta na swoim koncie i dlatego nie może przekazać ich na konto babci. Ofiarodawcy zgodnie z celem przekazywali pieniądze „Dla Małgorzaty pielęgniarki”, a nie dla babci. Nikt z nami nie ustalał żadnych zasad i dlatego nie ponosimy odpowiedzialności, jaki został określony cel zbiórki. Nikogo nie piętnujemy, dlatego zaproponowaliśmy pomoc z Caritas Archidiecezji Przemyskiej (z innego podmiotu), mając na uwadze, że prawnie Stowarzyszenie nie może zebranych pieniędzy przekazać babci. To nie nasza wina, że ta pomoc została odrzucona. W każdym przypadku pieniądze muszą być wydatkowane zgodnie zasadami księgowymi. Bez faktur, tylko na konto, przekazać pieniędzy nie możemy (...) - informował początkowo dyrektor Caritas Archidiecezji Przemyskiej.
Maria Radoń doszła do porozumienia z duchownym i ustalono, że kobieta wykona prace remontowo-budowlane wokół domu, a faktura za nie zostanie wystawiona na Caritas Archidiecezji Przemyskiej. Po kilku miesiącach babcia miała już firmę, która ułoży kostkę brukową wokół domu.
- Ciągle kontaktowałam się z księdzem i ciągle napotykałam mur. Dyrektor nie chciał mi powiedzieć, ile jest dokładnie pieniędzy na koncie, nie mówiąc już o jakimś wyciągu, abym mogła zaplanować konkretne prace i umówić się z firmą. W końcu usłyszałam, że na koncie z 1 procenta zgromadzone jest około 13 tysięcy. Nie wiem, co to za kwota "około 13 tysięcy", ale natychmiast umówiłam się z firmą brukarską. Nie miałam pieniędzy na zaliczkę czy materiał, więc poprosiłam właściciela firmy, żeby od razu wystawił fakturę na całą kwotę na Caritas i rozpoczął prace. Tak się stało. Przygotował ziemię, kupił kostkę i wystawił fakturę na Caritas na 13 tysięcy - wspomina roztrzęsiona kobieta. - Po kilku dniach na moim podwórku pojawił się ksiądz z burmistrzem i ksiądz zrobił mi awanturę, że wyłudzam pieniądze od niego, że poda mnie do sądu, bo kostki nie ma, a faktura jest. Tłumaczyłam mu wszytko. Mówiłam, że kostka już jest i wszytko jest przygotowane, a prace mają się rozpocząć zaraz po świętach wielkanocnych. Ksiądz nic sobie z tego robił, nawet jak pokazywałam kostkę, tylko wojował - wspomina Maria Radoń.
Właściciel firmy, która miała układać kostkę, wykonał prace tak jak się umówił z kobietą. Zaraz po świętach ułożona została kostka brukowa, ale ksiądz faktury nie ma zamiaru zapłacić. - 29 marca bieżącego roku Caritas Archidiecezji Przemyskiej otrzymał od Pani Marii Radoń fakturę od firmy brukarskiej wystawioną na dzień 31 grudnia 2020 roku z tytułem "kompleksowa usługa brukarska" na kwotę 13 tysięcy złotych. W związku z powyższym umówiłem się z Panem Burmistrzem w celu dokonania oględzin na miejscu wykonania prac, które miała opisywać rzeczona faktura. Podczas wizyty, 30 marca 2021 roku, okazało się, że nie ma nawet 1 centymetra ułożonej kostki na posesji Pani Marii. Faktura ta oraz specyfikacja do niej wystawiona informowały, że zadanie zostało już wykonane, a w rzeczywistości nie było zrobione nic. Dysponuję materiałem zdjęciowym oraz filmem z dnia 30 marca 2021 roku, który potwierdza tenże fakt. Ludzie dobrej woli przekazali 1 procent na pomoc, a w tym wypadku doszło do chęci uzyskania pieniędzy poprzez wprowadzenie w błąd przez Panią Marię Radoń. Dlatego też nie miałem żadnych podstaw do wypłaty pieniędzy. Po naszej interwencji prawdopodobnie ta kostka została ułożona i dlatego poprosiłem, żeby Pani Maria najpierw przeprosiła za fakt manipulacji i braku transparentności z jej strony. Caritas Archidiecezji Przemyskiej zawsze pomagała pomagać ludziom, natomiast nie pozwolimy, żeby darczyńcy byli wprowadzani w błąd czy wręcz następowała próba oszustwa. Osoby, które chcą uzyskać pieniądze w taki sposób, działając na fali krzywdy ludzkiej, powinny być napiętnowane. (...) Jeżeli Pani Maria przeprosi na piśmie za tę sytuację, wówczas pochylimy się nad możliwością zapłaty za tę fakturę (...) - napisał dyrektor Caritas Archidiecezji Przemyskiej.
Właściciel firmy brukarskiej zaznaczył, że od księdza usłyszał to samo. - Powiedział, że jak go Pani Maria nie przeprosi za pomawianie, że on niby nie chce dać jej pieniędzy, to nie da ich - skwitował. Kobieta jest załamana. - Ksiądz najpierw nie chciał oddać pieniędzy, bo twierdził, że to nie dla nas, teraz nie chce oddać, bo twierdzi, że go oszukujemy i pomawiamy, że nie chce oddać - płacze załamana Maria Radoń, która samotnie wychowuje swoją wnuczkę.
Masz podobny temat? Napisz do autora tekstu: [email protected]