Przypomnijmy, że w związku z pandemią koronawirusa obowiązują określone obostrzenia. Dotyczą one również liczby osób w kościołach. Idąc za rządowymi wytycznymi zapisanymi w rozporządzeniu, w świątyniach na 15 mkw może przebywać jedna osoba. Trzeba też zachować co najmniej 1,5-metrowy dystans. W kościele w Czudcu mogą według wyliczeń przebywać 42 osoby. Jednak jak się okazuje, te zasady w świątyni w Czudcu były łamane - przychodziło więcej osób. W związku z tym ktoś wzywał policję. Mężczyzna opowiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" o całej sprawie, która ciągnie się niczym telenowela, ma też swoje zwroty akcji.
Czytaj też: Czudec. Kuria wzywa podejrzanego o DONOSY na policję. W parafii zrobiło się GORĄCO
Na terenie Czudca pojawiły się obraźliwe plakaty z wizerunkiem mężczyzny, którego podejrzewa się o złożenie donosów na policję. Miał on usłyszeć także groźby karalne z ust innego parafianina - m.in., że jeśli jeszcze raz zgłosi wiernych na policję, grożący "upie****i mu łeb". "GW" informowała też o rozmowie męzczyzny z proboszczem,a także o wezwaniach do kurii. Mężczyzna jednak się nie stawił. Wezwanie, które rozeszło się w mediach społecznościowych niczym ciepła bułeczka, to pismo z 11 marca "w celu złożenia wyjaśnień". Jednak to, co najbardziej wzburzyło internautów, to ostatni akapit:
"Informuję jednocześnie, że odmowa przybycia zostanie potraktowana jako przejaw nieposłuszeństwa wobec prawowitej władzy kościelnej, co może wywołać skutki kanoniczne w stosunku do Pańskiej Osoby" - można przeczytać w liście wysłanym przez kanclerza kurii.
Ksiądz kanclerz dr hab. Piotr Steczkowski w rozmowie z "GW" zaznacza, że nie chodzi tylko o interwencje policji. "Zarzut, że wzywał policję, nie jest głównym zarzutem. On nie wie, o czym chciałem z nim porozmawiać, nie wie, jakie pytania chciałem mu zadać." Tłumaczy również, że zwroty, które zostały zawarte w piśmie są standardowe. Mężczyzna wzywany przez kurię przyznał się w "GW", że to on wzywał policję do kościoła.
Zobacz też: Czudec: W gminie WRZE! Parafianie mszczą się na wiernym za DONOS na policję!
- Tak, przyznaję, wzywałem kilkakrotnie policję, gdy w kościele był tłum ludzi, bo to oznaczało, że zostały przekroczone dopuszczalne normy, bo to zagrażało zdrowiu i życiu zwłaszcza tych starszych osób, które przychodziły na msze - wyjaśnia w "Gazecie Wyborczej".
Pismo w mediach społecznościowych udostępniło mnóstwo osób, również tych znanych.