Szokujące ustalenia w sprawie zatrutego mięsa z targowiska w Nowej Dębie
Po spożyciu trującej galarety z targowiska w Nowej Dębie trzy osoby trafiły do szpitala z objawami ostrego zatrucia, a jedna z nich - 56-letni mężczyzna - zmarła. Andrzej Dubiel, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu, w rozmowie z WP.pl zdradził nowe ustalenia. Na stoisku Reginy i Wiesława S., którzy produkowali i handlowali "swojskimi" wyrobami, sprzedano sześć sztuk galarety z mięsem.
- Galaret było sprzedanych sześć, więc na ten moment nie jest znany los jednej z osób, która dokonała zakupu - mówi w przekazał prokurator Dubiel z Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu.
Okazuje się, że jedna z osób, która zakupiła galaretę od małżeństwa, dowiedziała się o niebezpieczeństwie i zgłosiła do służb. Na szczęście nie zdążyła jej zjeść. - Jedna ofiara i dwie osoby w szpitalu. Ponadto jedna z osób zgłosiła się i przyniosła galaretę, której jeszcze nie spożyła - powiedział rzecznik. Dodał, że sprzedający z Nowej Dęby nie mieli żadnych zgód na produkcję i sprzedaż wyrobów mięsnych.
Niestety, los jednej z osób, które kupiły galaretę, wciąż jest nieznany.
Regina i Wiesław S. zostali zatrzymani przez policję i osadzeni w areszcie do czasu przesłuchania, które ma odbyć się w poniedziałek 19 lutego o godz. 16. Dodatkowo zabezpieczono w ich miejscu zamieszkania 20 kg "swojskiego" mięsa, którego nie zdążyli spożyć i sprzedać. Zostało ono przekazana do badań laboratoryjnych w Państwowym Instytucie Badawczym w Puławach. Sprawą zajmuje się także Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Tarnobrzegu i Mielcu. Na razie nie wiadomo, który patogen znajdujący się w mięsie doprowadził do ostrego zatrucia kilku osób.
Prokurator przekazał portalowi, że Reginie i Wiesławowi S. wstępnie grozi od 2 do 12 lat pozbawienia wolności. - Za wcześnie, by wskazać na rzeczywisty wymiar kary, jaki otrzymają. To zależy od wielu, wielu czynników, a te dopiero zostaną ujawnione na etapie postępowania. Później także sądowego - czytamy.