Małgorzata D. (+42 l.) weszła do łazienki popołudniu. W tym czasie jej synek Maciuś obrabiał lekcje. Kobieta zamknęła drzwi i napuściła wody do wanny. Nie czuła, że w zamkniętym pomieszczeniu rozprzestrzenia się śmiercionośny czad. Parująca woda i tlenek węgla szybko zadziałały. Czuła się coraz słabsza, obrazy przed oczami się zacierały,. Nie mając już siły i świadomości, osunęła się z głową do wody.
Kiedy mama długo nie wychodziła, Maciek zaczął dobijać się do drzwi łazienki. Szarpał za klamkę, wołał: Otwórz! Nikt mu nie odpowiadał. Przerażony zadzwonił do przyjaciółki mamy. Przez telefon relacjonował, co się dzieje. Koleżanka przyjechała i wezwała pomoc.
- Około godz. 16 policjanci zostali wezwani do jednego z mieszkań w Lesku. 42-letnia kobieta zasłabła w łazience podczas kąpieli. Na miejsc zjawiła się też straż pożarna oraz załoga karetki pogotowia. Pomimo długo trwającej reanimacji, życia kobiety nie udało się uratować – informuje Katarzyna Fechner z leskiej policji.
Przyjaciółka Małgorzaty D. zabrała Macka, żeby nie widział, jak ciało jego mamy wynoszone jest z mieszkania w worku.
- Mieszkali tu od niedawna. Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci. To mogło się stać u każdego z nas. Tyle mówi się o czadzie, a czujniki ma tak mało ludzi. Powinny być na wyposażeniu jak stół, czy łóżko. Pewnie ich nie było, dlatego dziecko zostało bez matki - mówi sąsiadka.
Masz podobny temat?
Napisz do autora tekstu: