O tej tragedii pisaliśmy rok temu. Rodzina Maja Marusiak i Mariusz Panek z synkiem Maksiem wyjechała na wakacje nad polskie morze. To miał być wymarzony urlop. Zamienił się w koszmar. 17-miesięczny chłopiec pod koniec wakacji źle się poczuł. Problemy zaczęły się dwa dni przed wyjazdem – Synek dostał wodnisty katarek, ale początkowo nie niepokoiliśmy się tym zanadto, bo już wcześniej taki miewał, szczególnie jak ząbkował – opowiada pani Maja. Następnego dnia chłopiec poczuł się gorzej. – Był marudny, rozdrażniony. Miał stan podgorączkowy i zaczął ciężko oddychać, tak charczeć – przyznają rodzice chłopca. – Nie tyle niepokoił nas katarek, co właśnie ten oddech synka. A gdy przyłożyłam mu rękę do piersi, wyczułam, że drga przy oddechu. Nigdy wcześniej czegoś takiego u niego nie widziałam. Maksio wcześniej raczej nie chorował. Antybiotyk dawałam mu może ze dwa razy w życiu – opowiadała pani Maja. Rodzice postanowili pojechać do lekarza. Udali się do puckiego szpitala. Tam lekarka stwierdziła, że dziecko ma infekcję krtani i odesłała chłopca bez wykonywania szczegółowych badań do domu. Maluszek dostał jeszcze zastrzyk. Następnego dnia rano Maksio już nie żył. Niedawno minęła pierwsza rocznica śmierci aniołka. Rodzina chłopca opublikowała niezwykle poruszający wpis, w którym przypomnieli całą sytuację i poruszyli bardo ważne kwestie.
Czytaj też: Łańcut: Mieliśmy odwiedzić cmentarze, a nie JEGO GRÓB! Dramat rodziców Maksia [WIDEO, ZDJĘCIA]
Minął rok od śmierci Maksia z Łańcuta. Rodzice opowiedzieli o tym, co czują
Już sam początek listu, który rodzice skierowali do zmarłego synka sprawia, że serce pęka: „Właśnie dziś mija rok od twojej śmierci. Długo zastanawialiśmy się czy i co powinniśmy napisać… Śmierć dziecka to chyba najgorsza tragedia, jaka może spotkać człowieka. Twoja odcisnęła na nas ogromne piętno. Pamiętamy, jak rok temu błagaliśmy Wszechświat by ten czas minął. Wydawało nam się, że po roku będzie już lżej… Czy jest lżej? NIE, nie jest. Jest natomiast ZDECYDOWANIE INACZEJ.” Znana jest już przyczyna śmierci chłopca. Opinię patomorfologa otrzymali po 11 miesiącach od śmierci chłopczyka: „Równo 11 miesięcy od śmierci Maksia otrzymaliśmy w końcu tak długo wyczekiwaną opinię patomorfologa stwierdzającą, jaka była przyczyna jego śmierci. Tak, czekaliśmy na nią aż 11 miesięcy, ale ŚMIERĆ uczy cierpliwości i pokory. Na ten moment nie możemy Wam napisać co stwierdził patomorfolog, ale na to co mu było DZIECI w XXI wieku w cywilizowanym kraju NIE UMIERAJĄ”
Rodzice nie mogli sobie wybaczyć, że zawieźli chorego Maksia do szpitala w Pucku. „Czy jesteśmy źli na siebie? Czy czujemy, ze zawiedliśmy? Po śmierci Maksia bardzo się obwinialiśmy, chyba jak każdy osierocony rodzic, który myśli, że mógł zrobić coś inaczej i uniknąć tragedii.” Pomimo tego, że minął już rok, pokoik Maksia wciąż wygląda tak, jak wtedy, kiedy chłopczyk jeszcze żył: „Maksiu nasz najdroższy… w Twoim pokoiku nic się nie zmieniło przez ten rok. Twoje zabawki, ubranka, pierwsze rysunki. Wszystko czeka. Wiemy, że fizycznie już nie wrócisz, ale skoro nie ma potrzeby po co coś zmieniać? ŚMIERĆ uczy odpuszczać…sobie, innym, światu. Przychodzi taki moment, że odpuszczasz walkę z bólem, zaprzyjaźniasz się z nim i poddajesz się temu co cię tak rani, i w końcu paradoksalnie czujesz ulgę.”
Na koniec listu rodzice zmarłego chłopca zapewniają, że Maksio zawsze zostanie z nimi: „Maksiu nasz najdroższy, zawsze będziemy cię kochać i na zawsze pozostaniesz w naszych sercach. Mama i Tata.”