Wystarczyła jedna chwila, by życie rodziny z Dębicy zmieniło się na zawsze. Zaledwie 13-miesięczny Tymek, wykorzystując moment nieuwagi rodziców, odkręcił i połknął żrący granulat. Wypadek miał straszne konsekwencje. Granulat ługu sodowego wypalił chłopcu górne drogi oddechowe, język, krtań, gardło, tchawicę i część przewodu pokarmowego. Jak doszło do tego, że tak maleńkie dziecko było w stanie odkręcić pojemnik? Okazało się, że butelka z niebezpieczną substancją została fabrycznie źle zabezpieczona, a zakrętka była niedokręcona do końca gwintu. Rodzice nie wiedzieli, że doszło do koszmarnego wypadku. Ich uwagę zwróciło dramatyczne pytanie siostry chłopca: „Czy Tymek może brać to do ust?!”. Tymek zaczął się krztusić, na buzi chłopca pojawiła się ślina zmieszana z krwią. Jego ojciec z namacalnym bólem w głosie podkreśla, że chłopczyk musiał strasznie cierpieć.
CZYTAJ TEŻ: Pogrzeb Wiktorii i Konrada. Groby narzeczonych z Przeworska utonęły w kwiatach. Pochowali ich w święto zakochanych [ZDJĘCIA]
- Na skutek poparzenia Tymek wciąż ma ogromną nadwrażliwość w jamie ustnej. To, co nam smakuje, jemu sprawia ogromny dyskomfort, a nawet ból. Dla niego zjedzenie miodu jest formą tortury - to tak intensywne doznanie, że aż bolesne – opowiada pan Robert, ojciec chłopca. - Największa sieć blizn jest wewnątrz jamy ustnej. W obrębie warg i na policzkach jest tego mnóstwo i one bardzo mocno ciągną - przyznaje ojciec Tymka na ekranie stacji TVN.
Granulat przepalił narządy Tymka, ratunkiem dla chłopca był skomplikowany przeszczep przeprowadzony przez lekarzy z Gliwic. Mimo to chłopczyk do dzisiaj potrzebuje rurki tracheotomijnej do oddychania, odżywia się przez sondę prosto do żołądka i wciąż nie mówi ani słowa. Mały chłopiec stracił głos, nim zdążył powiedzieć pierwsze słowa. Gdy chłopczyk wrócił do domu, rodzice myśleli, że z czasem wszystko wróci do normy, a wypadek ze żrącą substancją pozostanie przykrym wspomnieniem. Los chciał inaczej.
NIE PRZEGAP: Żołnierz zginął na drodze! Pijany sprawca wyszedł na wolność [ZDJĘCIA]
W jaki sposób zaledwie 13-letni malec był w stanie odkręcić pojemnik ze śmiertelnie groźną, żrącą substancją? Okazało się, że spora partia produktu, ponad 1000 sztuk, nie była dostatecznie dobrze dokręcona do końca gwintu. Zawiniła fabryka, a butelki z niebezpieczną substancją nawet malutkie dziecko mogło odkręcić jednym ruchem ręki. Rodzice chłopca domagają się odszkodowania, które pokryje koszty rehabilitacji i konsultacji. Ku ich rozczarowaniu sprawa o rentę i zadośćuczynienie przeciąga się od dwóch lat. Rehabilitacja Tymka jest opłacana przez krewnych oraz ludzi dobrej woli, którzy przekazują datki za pośrednictwem zaprzyjaźnionej fundacji.
- Mam nadzieję, że sprawa wkrótce się rozpocznie. Nie chcę czerpać korzyści i poprawiać swojego stanu majątkowego czyimś kosztem. Wszystkie środki chcemy przeznaczyć na rehabilitację, ćwiczenia i poprawę warunków, w jakich żyje Tymek - podkreśla pan Robert w programie Uwaga TVN.