Pani Katarzyna Baran (58 l.) razem z mężem mieszka we wsi Wysoka pod Łańcutem. Doczekała się trójki dzieci oraz od lat jest też szczęśliwą babcią. Kobieta podkreśla, że w przyszłym roku będzie świętować czterdziestolecie ślubu i mniej więcej tyle lat trwa jej miłość do rękodzieła.
– Moja mama chociaż zmarła młodo to pokazała mi pierwsze robótki ręczne. Ona sama wyszywała i robiła na drutach. Ja też od wyszywania zaczęłam. Najpierw nauka, potem praca, dzieci i nie było tyle czasu. Teraz jestem na rencie i mam więcej możliwości, dlatego niemal każdego dnia mogę usiąść i coś robić - mówiła pani Katarzyna.
Polecany artykuł:
Kobieta jest bardzo precyzyjna, dokładna i spokojna. Zaznacza, że to spokój pozwala jej pochylać się nad rękodziełem i czasem pochłonąć ją na kilka godzin. Pani Katarzyna w swoim domu ma kilkanaście obrazów wyszytych na płótnie i oprawionych w ramki, które zdobią ściany. Jeden z najbardziej czasochłonnych wyszytych malunków tj. „Ostatnia wieczerza”, kosztował ją kilkanaście miesięcy pracy po kilka godzin dziennie.
Zdarzają się dni, że 58-latka nie bierze do ręki swojej pasji, ale tych w roku jest w sumie niewiele. Szycie, dzierganie, skrobanie pisanek czy robienie palemek w okresie przed Wielkanocą sprawiają jej ogrom radości. Kobieta podpatruje w internecie różne inspiracje i tworzy. Dla swoich wnuków zaczęła robić misie, kocyki, grzechotki i przytulanki.
Kiedy „towar” znalazł uznanie w rodzinie pani Katarzyna zaczęła robić też podobne rzeczy dla innych. Teraz jej pracami chwali się Koło Gospodyń Wiejskich w Wysokiej, które są prezentowane i doceniane na różnych konkursach kiermaszach i wystawach. W domu wysoczanki jest przynajmniej kilkaset różnych rzeczy. Obecnie pani Katarzyna tworzy ozdoby na Wielkanoc.
Skrobie pisanki z wydmuszek, ale dla niej ważne jest, aby wszytko od początku do końca było pracą jej rąk.
– Kiedyś wydmuszki farbowałam cebulą, teraz mam też farbki do tkanin i te jajka są kolorowsze. Kiedy wyschną biorę taki nożyk wielości paznokcia do ręki i skrobię. Zazwyczaj to co powstaje na pisance jest najpierw w mojej głowie. Pomysły przychodzą w trakcie drapania - mówiła pani Katarzyna.
Kobieta ma w domu już kilka palemek na Niedzielę Palmową z suszonych kwiatów oraz ogrom większych i mniejszych serwetek do koszyków wielkanocnych. Świąteczne koszyki w jej rodzinie zazwyczaj mają wykonane przez rękodzielniczkę ozdoby, takie jak kurczaki, zające czy różne baranki. Wielkość, kolor czy dodatki do takich wytworów zawsze mogą być indywidualne. Gospodyni z Wysokiej wykonuje też bombki choinkowe, obrusy ,czy małe kolorowe spinki do włosów. Sama zaznacza, że inspiracji jest mnóstwo, tylko żeby zrobić wszystko co jej się spodoba to ma zdecydowanie za mało czasu.
- Serwetki czy obrusy trzeba krochmalić. Tego się tez nie prasuje, a spina szpilkami i zostawia na płasko rozciągnięte, aby pozostały w tym swoim kształcie. Tak „na sztywno”. Podobnie jest z bombkami choinkowymi. Do środka trzeba włożyć balonik, nadmuchać go do rozmiarów w jakim chcemy mieć bombkę, potem się ją wykonuje i przebija balon. Kiedy robimy sopelek też musi wisieć, nawet około doby, aby nabrał kształtu i sztywności - tłumaczyła kobieta.
Jednak czymś co bezsprzecznie przykuwa uwagę w zbiorach pani Katarzyny są kolorowe maskotki. Z miękkiej włóczki, pastelowe, przyjazne dzieciom. Mniejsze, większe - wszytki cudowne. Są lale z włosami, w kapeluszach i beretach, są też misie w kubraczkach. Postacie zwierząt, czy te znane z bajek. W kolekcji misiów są też rzeczy stricte na konkretne święta, jak wielkie renifery, czy baranki. Od tych cudownych zabawek ciężko oderwać wzrok. Uwielbiają je przede wszystkim wnuki rękodzielniczki. Sześcioletnia Zosia zaznacza, że też chciałaby się nauczyć wykonywać podobne rzeczy, by ktoś kultywował tradycję.
Chociaż Zosia na razie tylko zachwyca się zabawkami i dekoracjami wykonanymi przez babcię i jeszcze sama ich nie wykonuje, to pani Katarzyna miłość do rękodzieła zaszczepiła już w swojej córce, Beacie Puziewicz (30 l).
Pani Beata wraz z mężem mieszka w swoim domu rodzinnym i już mniej więcej połowę swojego życia stara się robić coś sama.
– Chyba pierwsze takie wyszywanki to robiłam w szkole jako nastolatka. Wiadomo, że człowiek podpatrywał mamę. Chciał też coś sam robić, bo to zawsze było takie niepowtarzalne, jak to rękodzieło. Dzisiaj kiedy już zrobiłam tego więcej, wiem że najwięcej przyjemności sprawia mi robienie na szydełku. Ostatnio z największym zaangażowaniem wykonywałam wielkie chusty do okrywania się i malutkie kocyki dla mojej wyczekiwanej córeczki - mówiła pani Beata.
Młoda kobieta wyczekująca pierwszej pociechy, przez swój stan ma więcej czasu i chętnie mierzy się z rzeczami, których jej mama nigdy nie robiła, nie czując wielkiej miłości do tego rękodzieła. Młodsza z wysoczanek wykonuje makramowe wianki, koszyki wielkanocne, torebki i właśnie wielkie kolorowe chusty i mięciutkie kocyki. Obie panie razem wyszywają przepiękne obrazy. Jednak i te obrazy różnią się od siebie. Te, które wyszły spod szydełka Pani Beaty mają zdecydowanie więcej kolorów. Przez to, że obie tworzą, to nie ma w ich mieszkaniu nudy ani powtarzalności.
Obie są bardzo stonowane i spokojne, a przede wszystkim skromne. Rękodzielniczki cieszą się kiedy ktoś doceni ich prace.
- Kiedyś rękodzieło nie było takie popularne. Teraz ludzie znów doceniają takie rzeczy. Chcą mieć w domu coś wyjątkowego. Nie coś gorszej jakości, robionego w chińskich fabrykach na masową skalę, a rzecz w którą ktoś włożył mnóstwo pracy, zaangażowania i przede wszystkim miłości - tłumaczyła pani Beata. – Jest tak jak mama mówiła. To pozwala się uspokoić, wyciszyć, skupić na czymś myśli, oderwać się od obowiązków dnia codziennego. W konsekwencji, kiedy wszystko wyjdzie, dostajemy coś co zrobiłyśmy same i jest piękne, a ponad wszystko wyjątkowe - uśmiechała się młodsza z Pań.
Na czasie makramowe wianki z motywami wielkanocnymi
Pani Beata również wykonuje rzeczy sezonowe. Teraz jej pokój wypełniają makramowe wianki z motywami wielkanocnymi. Kobieta nie robi wszystkiego dla siebie. Często obdarowuje czymś znajomych, którzy tak jak i ona docenią piękno rękodzieła. 30-latka niedawno zrobiła swój pierwszy koszyczek wielkanocny i w Wysokiej jako pionierka chętnie pokazuje się w swoich chustach, by dodać charakteru swoim stylizacjom. W myśl zasady, że piękne rzeczy obronią się same, rękodzielniczka w trzecim pokoleniu odważnie prezentuje swoje wyroby.
Córka Pani Katarzyny nie pała taką miłością do kolorowych misiów, które uwielbia jej mama. Pani Beata zaplątała się w makramowe sznurki i w jej pokoju w strategicznym miejscu stoi wielki wózek z tymi przyborami, aby w każdej chwili móc tworzyć. - To daje mnóstwo radości i sprawia, że świat jest piękniejszy jak możemy same coś dla siebie zrobić, a nie kupować to w sklepie - mówiła.
Pani Katarzyna i pani Beata tworzą przepiękne unikatowe rzeczy, w których można się zakochać. Rękodzieło zawsze jest rzeczą personalizowaną, z indywidualnym podejściem i ma kieszonkę wypełnioną miłością do tworzenia. Pasja Pań zdobi ich dom i cieszy każdego, kto otrzymał od nich te urokliwe niepowtarzalne rzeczy.
Zobaczyć z bliska i dotknąć prace Pani Katarzyny będzie można już 12 i 13 kwietnia 2025 roku w Łańcucie podczas Miasteczka Wielkanocnego. Wiosenny Jarmark Kultury i tradycji odbędzie się w Miejskim Domu Kultury w Łańcucie.