Mama dwóch synów. Z wykształcenia filolog, doktor literatury (specjalność: komparatystyka). Zawodowo zajmuje się tematyką rozrywkową. W wolnych chwilach pisze bloga parentingowego. Izabela Bełz-Kaczmarek, założycielka bloga Mamasy udzieliła nam wywiadu.
Masz dwóch synów, jesteś aktywna zawodowo. Na brak zajęć z pewnością nie możesz narzekać. Jak zatem znajdujesz czas na prowadzenie bloga?
- Szczerze mówiąc... nie znajduję. Blog jest prowadzony dorywczo i z pewnością nie jest aktualizowany tak często, jak bym sobie tego życzyła. W głowie codziennie pojawia mi się kilkanaście pomysłów na nowe wpisy.
Dlaczego postawiłaś akurat na tematykę parentingową? Są blogi modowe, kulinarne, fotograficzne, podróżnicze... Wybór jest ogromny, a Ty, jak sama piszesz w zakładce o sobie, zainteresowań masz wiele.
- Prowadziłam już sporo blogów, ale parenting to naturalna kolej rzeczy. Jestem mamą - piszę o rodzicielstwie. Inne pasje albo musiałam zawiesić, albo brakuje czasu na to, by "ciągnąć" je jeszcze dodatkowo w postaci bloga.
Czy samej zdarza Ci się czytać treści pisane przez inne mamy? Czy Twój blog różni się na tle pozostałych?
- Czytam dużo różnych rzeczy, te pisane przez inne mamy również, choć przyznam, nie mam ulubionego bloga parentingowego. Może dlatego postanowiłam założyć własny?
Montessori, BLW... - nasze mamy i babcie tego nie znają. Czy to znaczy, że gorzej wychowywały swoje dzieci?
- Nie, skąd! Kiedyś jednak rodzicielstwo miało zupełnie inne priorytety. Było trudniej, bo kilkadziesiąt lat temu można było pomarzyć o jednorazowych pieluszkach i pralce. Jeśli dziecko było czyste i nakarmione, a wieczorem opowiedziało się mu bajkę, to już był sukces. Dziś mamy mają więcej czasu, by skupiać się na innych rzeczach. Kto zna piramidę potrzeb Maslowa, ten odnajdzie tutaj analogię.
Na ile ostrożnie trzeba podchodzić do odpowiedzi na nurtujące młodą mamę pytania znalezione w sieci? Skąd Ty czerpiesz swoją wiedzę na temat rodzicielstwa?
- Do doktora Google podchodzę z dużą rezerwą. Mam zaufanego pediatrę, który sprawdził się wielokrotnie do tego stopnia, że nie muszę weryfikować w sieci jego porad. Taki lekarz to skarb. Poza tym kupuję poradniki. Lubię porady osób doświadczonych i wyedukowanych w konkretnej dziedzinie, co nie znaczy, że ślepo stosuję się do wszystkiego. Tak się nie da.
Czy Twojemu mężowi zdarza się zaglądać na Mamasy? Piszesz tylko dla mam? A może niekoniecznie?
- Nie wiem, czy zagląda. Lubi za to, bym streszczała mu wszystkie "mądre" rzeczy, jakie wyczytam. A czy piszę dla mam? Nie, piszę dla rodziców, bez podziału, choć jasne jest, że np. temat karmienia bardziej dotyczy właśnie matek.
Współczesnej mamie stawia się mnóstwo wyzwań. Perfekcyjna to taka, która spełnia się zawodowo i nieźle przy tym zarabia, ma inteligentne dzieciaki i dba o ich rozwój, wykonuje wszystkie domowe obowiązki, tydzień po porodzie wskakuje w sukienkę w rozmiarze S, a w łóżku nie narzeka na ból głowy. Jak nie dać się zwariować?
- Nie wiem, bo ja jednak chyba tkwię w takim właśnie szaleństwie. Wychowuję dwoje dzieci, a nigdy nie byłam na urlopie macierzyńskim. Mam ten luksus, że sporo pracuję z domu. No i pomoc babci w pewnych momentach okazała się nieoceniona. Trzeba jednak postawić granice. Są momenty, kiedy się po prostu nie da pracować bardziej intensywnie, zarwać kolejną noc. Dzieci są zresztą takimi fantastycznymi stworzeniami, że świetnie potrafią skupić na sobie uwagę w taki czy inny sposób. Jeśli rodzic nie ma czasu dla dziecka, szybko odczuje tego bolesne skutki.
Materiały na Mamasy pisze także Twoja koleżanka, Beata Maj. Domyślam się, że często rozmawiacie o swoich pociechach. Jakie tematy pojawiają się najczęściej?
- Faktycznie, prywatnie często przewija się tematyka dzieci - Beata ma ich troje, jest bardziej doświadczona. No i rozsądna. Lubię jej posłuchać, to taki głos, który sprowadza na ziemię i uspokaja. Mamy muszą się wspierać, ja często od kobiet słyszę przechwałki, żadnych narzekań, jakby negatywne doświadczenia były oznaką słabości i nieudolności. A przecież rodzicielstwo to nie sam lukier, lecz ciężka praca.
Czy pokażesz bloga Twoim synom, gdy dorosną? Jak myślisz, jaka byłaby ich reakcja? Dodajmy, że prywatnych zdjęć synków nie pokazujesz. Dlaczego?
- Pokażę, jeśli tylko zechcą. To ciekawa pamiątka, bo swojego bloga prowadzę subiektywnie, z perspektywy własnych doświadczeń i obserwacji. Zdjęć nie zamieszczam, bo mogą sobie kiedyś tego nie życzyć, szanuję ich przyszłe zdanie, do którego będą mieli prawo. Nadużywanie wizerunku dzieci, które nie mają pojęcia o brutalności internetu, to coś, czego nie do końca rozumiem i nie pochwalam. OK, przyznaję... obserwuję na Instagramie kilka kont parentingowych. Cieszę się jednak, że nie muszę publikować zdjęć synów, by spieniężyć swoje wpisy. Blog to hobby, a ja wyznaję zasadę, że na hobby nie trzeba zarabiać.
Na blogu piszesz: "Marzę o wspólnych rodzinnych podróżach, tych bliższych i dalszych, które realizujemy krok po kroku. O tym, by kiedyś pojechać na kurs gotowania z prawdziwego zdarzenia i pójść na studia artystyczne. I jeszcze…" Może uchylisz rąbka tajemnicy?
- I by móc przez jakiś czas pozwolić sobie na luksus bycia po prostu mamą i panią domu.
Tego Ci życzymy!