Markuszowa. Seniorzy mają problemy z synem
Jan C. (72l) razem z żoną Michaliną (71l) chociaż są w podeszłym wieku, radzą sobie bardzo dobrze. Mieszkają w malutkim pomieszczeniu, zaadaptowanym na mieszkanie. Niestety, nie są wolni od wszelakich schorzeń. Mężczyzna zmaga się z rakiem prostaty i guzami na klatce piersiowej, a kobieta bierze bolesne zastrzyki w brzuch, które też są elementem jej terapii.
- Na starość przyszło się nam tak denerwować. Jeden syna zawsze pomaga, chociaż siedzi za granicą, to dba o nas. Dogląda. Jak trzeba, to do lekarza zawiezie. Pracuje tyle godzin! Nie można o nic złego powiedzieć. Drugie nasze dziecko, Sławek (38l) nie jest taki dobry. Non stop pije, policja odwozi go do domu, bo śpi gdzieś. Tyle razy płaciliśmy już za niego. To mandaty jakieś, to za izbę wytrzeźwień, to za taryfę, jak wracał pijany do domu. A już człowiek nie mówi, ile razy się w domu, awanturował i groził nam. - załamują ręce rodzice.
Markuszowa. Bimber miał seniorom zalecić lekarz
Małżeństwo C. relacjonuje, że póki byli zdrowi, to naprawiali przewinienia swojego syna, teraz już nie mają na to siły. Jan C. trafił do lekarza w Krakowie, który potwierdził najgorszą nowinę, rak. Mężczyzna wspomina, że wówczas jego życie bardzo się zmieniło. Lekarz miał sugerować, że przydatny w leczeniu może być domowy bimber, którym mężczyzna miałby się nacierać. Ten specyfik miał też pomóc żonie do dezynfekcji skóry na brzuchu przed podaniem zastrzyku.
- Lekarz powiedział, że jak mam możliwość zrobienia bimbru, to żebym to wykorzystał. Nigdy wcześniej tego nie robiłem, ale przygotowałem zacier i ustawiłem całą aparaturę w stajni. Jak to zobaczył nasz syn, to zrobił awanturę i podał mnie na policję! Pewnie myślał, że robię bimber i nie chce mu dać. A to przecież jeszcze nic nie było!- złości się pan Jan.
Po telefonie syna w domu C. natychmiast pojawili się mundurowi ze Strzyżowa.
- 7 marca 2021 r. po godz. 14 dyżurny strzyżowskiej policji został powiadomiony, że w miejscowości Markuszowa odbywa się nielegalna produkcja alkoholu. Skierowani na miejsce policjanci ujawnili i zabezpieczyli urządzenia, których wygląd wskazywał, że służą one do wytwarzania alkoholu, a także metalowe naczynie z masą przeznaczoną do destylacji. Kiedy funkcjonariusze weszli do pomieszczenia zauważyli metalową beczkę – tzw. keg połączony z kolumną destylacyjną, oraz butlę z „zacierem” – nie mieli wątpliwości do czego te urządzenia służą. Mężczyzna nie zdążył jeszcze „wyprodukować” alkoholu, jednak nie zwalnia go to z odpowiedzialności – poniesie konsekwencje karne za usiłowanie popełnienia przestępstwa. Postępowanie w tej sprawie prowadzi Komenda Powiatowa Policji w Strzyżowie. Za nielegalne wytwarzanie wysokoprocentowego alkoholu grozi do roku pozbawienia wolności- poinformował nas podkomisarz Piotr Niemiec ze strzyżowskiej policji
Jan C. tłumaczy, że alkohol wcale nie miał służyć do picia, a do nacierania. On sam tego typu alkoholu nie pija.
- Byłem na policji, zeznawałem. Ja nie chciałem tego pić! Ja w ogóle nie pije takiego alkoholu. Teraz jeszcze człowiek chory. To naprawdę miało być, żeby się tym nacierać. I dla mnie, i dla żony. Teraz używamy spirytusu salicylowego, ale to nie to samo. Przez syna mamy tyle problemów. Zgłosiłem na policji, te jego pijackie zachowania wobec nas! Człowiek chciał dobrze, a teraz po sądach się będzie włóczył. - opowiada załamany mężczyzna.
Policja zabrała aparaturę do "wytwarzania leku". Towar raczej nie zostanie zwrócony. Pan Jan nie będzie nacierał się domowym spirytusem, a i synowi donosicielowi nic nie skapnie.