Nastolatki z Tryńczy zaginęły w Boże Narodzenie. Rodzina poinformowała policję, że udały się z kolegami na pizzę i nie wróciły do domu.
Wczoraj z rzeki Wisłok wyłowiono samochód z pięcioma ciałami. Wieczorem policja potwierdziła, że to zwłoki trzech zaginionych i ich znajomych.
Zobacz: Nie żyją trzy zaginione nastolatki. Policja potwierdziła tożsamość ofiar [AUDIO]
Okazuje się, że jako pierwszy tragedię przeczuł jasnowidz Krzysztof Jackowski, z którym rodzina kontaktowała się przedwczoraj:
- Kiedy przyjrzałem się tym zdjęciom poczułem, że nic się nie dzieje. Że oni są w wodzie - pada z ust Jackowskiego - powiedział w materiale wideo zamieszczonym na Facebooku.
To właśnie on jako pierwszy powiedział rodzinie jednej z dziewczynek, że ta, jego zdaniem, miała wypadek. W samochodzie miało być głośno, pojazd miał jechać polną drogą, a następnie wpaść do rzeki. Jasnowidz wskazał miejsce poszukiwań. Okazało się, że pomylił się o zaledwie 180 metrów.
Rodziny dziewczyn udały się nad Wisłok już w czwartek około godziny 23, ale było zbyt ciemno. Poszukiwania wznowiono wczoraj rano.