Na 35-latka czekał taksówkarz, ale ten się nie pojawił! Dramatyczne kulisy akcji GOPR Bieszczady
Ratownicy GOPR Bieszczady ruszyli na ratunek 35-latkowi, którego życie było zagrożone. W sobotę po południu umówiony wcześniej taksówkarz miał go zabrać z Wołosatego, ale turysta się tam nie pojawił. Zaniepokojony kierowca zadzwonił do dyżurnego GOPR w Sanoku, któremu udało się skontaktować telefonicznie z zaginionym. Ten powiedział, że wyszedł z Wołosatego do Taternicy ok. godz. 15, ale w drodze powrotnej zgubił się. 35-latek nie wiedział, gdzie dokładnie jest, a jego wcześniej zostawione ślady zasypał śnieg. Ręce i nogi turysty były już bardzo zimne, a do tego nie był on w stanie zainstalować aplikacji "Ratunek" w swoim telefonie. Na miejsce udali się: ratownicy z Ustrzyk Górnych i ci przebywających w tym czasie na szkoleniu w okolicach Kopy Bukowskiej. Z Ustrzyk Górnych w rejon Tarnicy zabrał ich śmigłowiec zespołu HEMS (Ratownik 10), a po drodze przelecieli nad Przełęczą Goprowców, Tarnicą i Szerokim Wierchem.
- W trakcie lotu koledzy z zespołu HEMS zlokalizowali turystę, który wcześniej został poinformowany, że widząc i słysząc śmigłowiec ma włączyć latarkę w trybie migania. Dwóch ratowników GOPR zostało przetransportowanych śmigłowcem w rejon gdzie znajdował się mężczyzna, po zaopatrzeniu z objawami hipotermii został ewakuowany śmigłowcem i przekazany do SOR w Sanoku. W wyprawie ratunkowej wzięło udział 9 ratowników, którzy zakończyli działania po godz. 22.00 - informuje GOPR Bieszczady na swoim profilu facebookowym.
Jak dodają ratownicy GOPR Bieszczady, "z powodu intensywnych opadów śniegu w górach nastąpiło gwałtowne pogorszenie warunków do uprawiania turystyki. Na szlakach, mogą znajdować się powalone drzewa i zwisające gałęzie. Szlaki są nieprzetarte, a na drzewach występuje okiść grożąca dalszymi powałami drzew. W grzbietowych partiach Bieszczadów znajduje się około 50 cm śniegu, miejscami sięgającymi do 100 cm. Ogłoszono pierwszy w pięciostopniowej skali stopień zagrożenia lawinowego".