Oryginalny smak rogali świętomarcińskich z Rzeszowa
Tuż przed dniem 11 listopada zapach słodkiego kajmaku i lukru roznosi się na całej ulicy Miodowej w Rzeszowie. Ci, którzy znajdą się w pobliżu cukierni Julian Orłowski & Kazimierz Rak, już od drzwi są wabieni wonią rogalików świętego Marcina. Dlaczego ustawiają się po nie kolejki? W znanej rzeszowskiej cukierni opatentowano całkiem inny smak, niż mają słodkości z Wielkopolski.
Sekretny przepis na rogale świętomarcińskie
Rogale, które wychodzą z pieca rzeszowskiej cukierni, są natychmiast malowane kajmakiem lub polewane lukrem, posypywane orzechami lub migdałami i jeszcze cieplutkie trafiają na półkę sklepową, skąd w mig znikają. Każdy chce skosztować rogalika, który rozpływa się w ustach. Popularność rogali świętego Marcina w Rzeszowie co roku rośnie.
- Przygotowania trwają, rogale pieczemy na bieżąco. Ciasto półfrancuskie z dodatkiem masła, nadzienie z białego maku z bakaliami (orzechy włoskie, rodzynki, migdały, skórka pomarańczowa), wykończone kajmakiem i z migdałami na wierzchu. To serce naszego rogalika św. Marcina. Najbardziej pożądaną rzeczą w tej słodkości jest też dodanie trochę uśmiechu i jeszcze więcej miłości, żeby każdy, kto je zjada, miał dobry dzień, a przede wszystkim słodki - podaje przepis cukiernik Jakub Rak.
Skąd pochodzi tradycja wypiekania rogali świętomarcińskich?
Tradycja wypiekania rogali świętomarcińskich wywodzi się z czasów pogańskich. Podczas jesiennego święta składano bogom ofiary z wołów lub ciasta zwijanego w wole rogi. Kościół łaciński przejął ten zwyczaj, łącząc go z postacią św. Marcina. Kształt ciasta interpretowano jako nawiązanie do podkowy, którą miał zgubić jego koń. Pierwsza wzmianka o rogalach świętomarcińskich w Poznaniu pochodzi z 1860 r., a niedawno zyskały one popularność również na Podkarpaciu.
Z Wielkopolski na Podkarpacie
Wielkopolskie wypieki na Podkarpacie zawitały dzięki Jakubowi Rakowi i jego bratu, którzy lata studenckie spędzili w Poznaniu i tam pokochali słynne rogaliki. Gdy wrócili do Rzeszowa, postanowili zrobić ich rzeszowską wersję, która jest oparta na tradycji poznańskiej. Starsza pani, która stała przed cukiernią, zdradziła nam, dlaczego kupuje rogaliki św. Marcina w cukierni Julian Orłowski&Kazimierz Rak.
- Zawsze mają świeże rzeczy. Przychodzę tutaj mnóstwo lat i smaki się nie zmieniają, a cukiernicy są zawsze serdeczni. Będąc w Poznaniu z wnukami, kosztowałam oryginalnych rogalików i te rzeszowskie smakują mi bardziej. Zawsze na nie czekam i kupuje moim wnukom z lukrem, żeby im opowiedzieć, że św. Marcin przyjeżdża na siwym koniu, co znaczy, że niesie ze sobą przymrozki, a lukier idealnie to obrazuje - powiedziała.