tradycja

Mistrzowie zdradzili sekret idealnych rogali świętomarcińskich! Ustawiają się tu długie kolejki

2024-11-08 15:08

Rogal świętego Marcina to najpopularniejszy listopadowy przysmak i to nie tylko w Wielkopolsce. Rzeszowianie od lat ustawiają się w długich kolejkach, by przed 11 listopada posmakować przepysznych rogalików z cukierni na Miodowej. Mistrzowie z Cukiernia Julian Orłowski & Kazimierz Rak zdradzają nam sekretny przepis na najlepsze rogale świętomarcińskie.

Tuż przed dniem 11 listopada zapach słodkiego kajmaku i lukru roznosi się na całej ulicy Miodowej w Rzeszowie. Ci, którzy znajdą się w pobliżu cukierni Julian Orłowski & Kazimierz Rak, już od drzwi są wabieni wonią rogalików świętego Marcina. Dlaczego ustawiają się po nie kolejki? W znanej rzeszowskiej cukierni opatentowano całkiem inny smak, niż mają słodkości z Wielkopolski.

Rogale, które wychodzą z pieca rzeszowskiej cukierni są natychmiast malowane kajmakiem lub polewane lukrem, posypywane orzechami lub migdałami i jeszcze cieplutkie trafiają na półkę sklepową, skąd w mig znikają. Każdy chce skosztować rogalika, który rozpływa się w ustach. Popularność rogali świętego Marcina w Rzeszowie co roku rośnie. 

- Przygotowania trwają, rogale pieczemy na bieżąco. Ciasto półfrancuskie z dodatkiem masła, nadzienie z białego maku z bakaliami (orzechy włoskie, rodzynki, migdały, skórka pomarańczowa), wykończone kajmakiem i z migdałami na wierzchu. To serce naszego rogalika św. Marcina. Najbardziej pożądaną rzeczą w tej słodkości jest też dodanie trochę uśmiechu i jeszcze więcej miłości, żeby każdy, kto je zjada, miał dobry dzień, a przede wszystkim słodki - podaje przepis cukiernik Jakub Rak.

Rogale świętomarcińskie. Skąd wzięła się tradycja?

Tradycja wypiekania rogali świętomarcińskich wywodzi się z czasów pogańskich. Podczas jesiennego święta składano bogom ofiary z wołów lub ciasta zwijanego w wole rogi. Kościół łaciński przejął ten zwyczaj, łącząc go z postacią św. Marcina. Kształt ciasta interpretowano jako nawiązanie do podkowy, którą miał zgubić jego koń. Pierwsza wzmianka o rogalach świętomarcińskich w Poznaniu pochodzi z 1860 r., a niedawno zyskały one popularność również na Podkarpaciu.

Wielkopolskie wypieki na Podkarpacie zawitały dzięki Jakubowi Rakowi i jego bratu, którzy lata studenckie spędzili w Poznaniu i tam pokochali słynne rogaliki. Gdy wrócili do Rzeszowa, postanowili zrobić ich rzeszowską wersję, która jest oparta na tradycji poznańskiej. Starsza pani, która stała przed cukiernią, zdradziła nam, dlaczego kupuje rogaliki św. Marcina w cukierni Julian Orłowski&Kazimierz Rak.

- Zawsze mają świeże rzeczy. Przychodzę tutaj od wielu lat  i smaki się nie zmieniają, a cukiernicy są zawsze serdeczni. Będąc w Poznaniu z wnukami, kosztowałam oryginalnych rogalików i te rzeszowskie smakują mi bardziej. Zawsze na nie czekam i kupuje moim wnukom z lukrem, żeby im opowiedzieć, że św. Marcin przyjeżdża na siwym koniu, co znaczy, że niesie ze sobą przymrozki, a lukier idealnie to obrazuje - powiedziała.

W tym roku rogaliki w Cukierni Julian Orłowski & Kazimierz Rak są też w wersji ze specjalnymi dodatkami. Te najsłodsze mają malutkie czekoladowe tabliczki z uroczymi napisami, orzechy pistacjowe, albo dodatki z białej czekolady. Cukiernicy zapowiadają, ze ich fantastyczne rogale można kupić już teraz, oraz przez cały weekend, a 11 listopada kto pierwszy ten lepszy. Rogaliki nigdy nie leżą długo na półce , a większość sprzedaje się jeszcze ciepłe.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki