Gdy spoglądnąć na jej malunki widać, jak wielki talent ma Pani Wiesława. Przez wiele lat kobieta uczyła dziatwę polskiego i plastyki. Po przejściu na emeryturę szczęście ją opuściło. Przyplątały się choroby: najpierw cukrzyca, a potem miażdżyca. - W marcu ub. r. straciłam obie nogi – mówi nam malarka. Oszczędności nauczycielka wydała na dostosowanie drzwi i pomieszczeń dla swych potrzeb. Teraz chce utwardzić podjazd do domu. Dlatego maluje Madonny i je sprzedaje. - Nie chcę pięknej kostki. Mogą być kamienie, byle utwardzić ziemię, żeby dało się tam jeździć wózkiem - mówi artystka.- Marzę o tym. Mam nadzieję, że Maryja z Dzieciątkiem pomogą w tej sprawie - uśmiecha się pogodnie pani Wiesława.
Niepełnosprawna Pani Wiesława maluje Madonny by zarobić na pojazd
Niemal rok temu emerytowanej nauczycielce Wiesławie Zając (59 l.) z maleńkiego Zahutynia (woj. podkarpackie) lekarze musieli obciąć obie nogi. Kobieta jest teraz przykuta do wózka, a w dodatku uwięziona we własnym domku położonym u podnóża Bieszczadów. Nie opuszcza domu, bo grzęźnie na wózku w miękkim gruntowym podjeździe. Twarda góralka się nie poddaje. W swej pracowni maluje Madonny, a pieniądze z ich sprzedaży odkłada na utwardzenie gruntu.