Nisko. Dominika rodziła ponad 36 godzin. Zmarła dwa dni później. Rodzina wini szpital

i

Autor: Pexels/Pixabay.com Nisko. Dominika rodziła ponad 36 godzin. Zmarła dwa dni później. Rodzina wini szpital / zdjęcie ilustracyjne

Nisko. Dominika rodziła ponad 36 godzin. Zmarła dwa dni później. Rodzina wini szpital

2022-01-31 20:29

Nie żyje Dominika, która do szpitala w Nisku trafiła w nocy z 12 na 13 grudnia 2021 roku. Poród trwał ponad 36 godzin i zakończył się przyjściem na świat zdrowego synka. Niestety, Dominika dwa dni później zmarła. Rodzina zmarłej kobiety obwinia szpital i mówi o niedokładnej dokumentacji medycznej.

Historię Dominiki opisał portal "WP Kobieta", do którego wiadomość przesłała siostra narzeczonego zmarłej. Pani Magdalena opisała wydarzenia z grudnia 2021, kiedy Dominika urodziła zdrowego synka, jednak dwa dni później zmarła. Rodzina apeluje o nagłośnienie sprawy w mediach.

Dominika do szpitala w Nisku trafiła w nocy z 12 na 13 grudnia. Z relacji rodziny wynika, że kobieta rodziła ponad 36 godzin, zanim zdecydowano się na cesarskie cięcie. - Nie było rozwarcia, szyjka macicy się nie obkurczała. Lekarz sam przyznał, że dziecko było tak nisko, że bał się to zrobić - relacjonuje "WP".

Zobacz też: Rzeszów. Nauczyciel angielskiego skazany za molestowanie dziewczynek. Znaleźli u niego pornografię dziecięcą

Nisko. Dominika zmarła dwa dni po porodzie

Narzeczony Dominiki nie mógł brać udziału w porodzie ze względu na pandemię. O tym, jak wygląda sytuacja, kobieta informowała bliskich za pomocą SMS-ów. Miała pisać o tym, że nie ma już siły. Mężczyzna udał się więc do szpitala, jednak jak wynika z relacji pani Magdaleny, nie został wpuszczony.

- Od nas też już później nie odbierali telefonów. Zrobili z nas wariatów, że "dlaczego my tak wydzwaniamy do szpitala", "przecież wszystko jest okej", "odbywa się poród" - opowiadała pani Magdalena w rozmowie z "WP Kobieta" - Lekarz sam w rozmowie z nami powiedział: "bałem się robić tę cesarkę", bo dziecko już było tak nisko w kanale rodnym - dodała kobieta.

Tuż po porodzie Dominika miała czuć się dobrze, pisała, że następnego dnia prawdopodobnie wyjdzie ze szpitala. Niestety, przyszło najgorsze - dramat, którego nikt się nie spodziewał. Z relacji rodziny wynika, że mieli z nią kontakt o godz. 9:27, natomiast o godz. 12:10 bliscy otrzymali telefon od lekarza z informacją, że kobieta nie żyje.

Zobacz też: Widełka: tragiczna śmierć Emilki. Piękna 17-latka miała wysiąść z pociągu, gdy w jej wagon uderzył samochód

Jaka była przyczyna śmierci Dominiki?

Rodzina zgłosiła sprawę do prokuratury. W szpitalu mieli usłyszeć żeby po kartę zgonu poszli do prokuratury - tak wynika z relacji pani Magdaleny.

- My zablokowaliśmy sekcję, którą oni mieli robić, bo nie wiedzieli, jaka jest przyczyna po dwóch dniach od śmierci. Powiedzieli, że "prawdopodobnie" był to zator płucny. Ale nie mają takiej pewności. Teraz sekcją zajmuje się Katedra Medycyny Sądowej w Lublinie. Tam został wykonany rezonans pośmiertny, razem z kontrastem. I sekcja, która była już taką "zwykłą" sekcją. Wciąż czekamy na jej wyniki, bo wszystko się przeciąga - opowiada kobieta, cytowana przez "WP".

Jak wynika z doniesień rodziny, niejasności mają pojawiać się również w wynikach badań, które zostały zrobione Dominice jeszcze przed porodem. Jak podaje pani Magdalena, w wynikach "były bardzo duże wskaźniki krzepliwości krwi". Dokumentację medyczną rodzina miała otrzymać dopiero po dwóch tygodniach. W dodatku miał pojawić się na niej napis: "omyłkowo usunięta" i "odtworzona".

- Dokumentacji medycznej również nie otrzymaliśmy w ciągu kilku następnych dni. Było upoważnienie dla brata, a zrobili to dopiero po dwóch tygodniach. Te dokumenty są też niekompletne. Nasz pełnomocnik mówi, że przed każdą operacją powinna powstać karta dotycząca ryzyka, jakie się pojawia. Jaka jest krzepliwość, jakie leki są podawane. My podejrzewamy, że nie podano jej leku na krzepliwość. Podawano jej ibuprofen i morfinę. Heparynę podano jej dopiero podczas reanimacji. Wtedy było już za późno - relacjonuje kobieta na łamach "WP".

Czytaj też: Oleszyce. Straszna śmierć 41-latka. Zabiły go ziarna kukurydzy

Śledztwo prokuratury

Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie śmierci Dominiki.

- Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie narażenia ustalonej pacjentki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez personel lekarski Szpitala Powiatowego im. PCK w Nisku, na którym ciążył obowiązek opieki nad pokrzywdzoną i w konsekwencji nieumyślnego spowodowania jej śmierci - informuje Hanna Biernat-Łożańska z Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie, cytowana przez redakcję "WP".

- Dotychczasowe ustalenia śledztwa nie dostarczyły przesłanek, które uprawdopodobniłyby zaistnienie czynu zabronionego, śledztwo znajduje się jednak w początkowej fazie (...) Na podstawie zgromadzonych dotychczas danych nie jest możliwe stwierdzenie, czy personel medyczny postąpił w sposób niezgodny z wiedzą i sztuką lekarską oraz czy ewentualne nieprawidłowości przyczyniły się do zgonu pacjentki - podaje rzeczniczka prokuratury w oświadczeniu.

Szpital nie przesłał odpowiedzi do redakcji.

Zobacz również: Nie żyje 11-letnia dziewczynka. Zatruła się czadem. “Żegnamy Cię córeczko, tańcz tam na górze”

Emilka zginęła wracając od koleżanki. Jej grób tonie w kwiatach

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki