Rodzina pięcioraczków w Tajlandii. Leczenie Czarusia
Od niedawna Czaruś, jeden z pięcioraczków z Horyńca, jeździ razem z panią Dominiką na zajęcia rehabilitacyjne i masaże do Bangkoku. Chociaż są wymagające psychicznie i fizycznie dla niego i jego mamy, to przynoszą efekty. Podczas zajęć mama pięcioraczków sama przechodzi szkolenie – uczy się, gdzie naciskać, jak pomagać.
"Jeszcze w Polsce podchodziłam do tej metody z dystansem, sceptycznie, zwłaszcza że początkowo nie widzieliśmy żadnych efektów" - zdradziła. To uległo zmianie.
"Czaruś miał kolejną sesję ćwiczeń z jedzeniem i sensoryką. To zajęcia, które wzbudzają w nim różne emocje – od ciekawości po odrobinę buntu, zwłaszcza gdy ktoś próbuje włożyć mu coś do buzi" - opisuje mama.
Czytaj dalej pod materiałem wideo.
Nowa nadzieja dla Czarusia
Czaruś jest wcześniakiem. Pośród pozostałych pięcioraczków jego stan zdrowotny jest najbardziej wymagający. W Tajlandii polubił zajęcia terapeutyczne, a przy leczeniu maluszka to już połowa sukcesu.
"Czaruś uwielbia te masaże, odprężają go i sprawiają, że czuje się bezpiecznie. Kiedyś dostałam mnóstwo komentarzy na temat kierunku masażu - masaż w Tajlandii wykonuje się w innym kierunku niż w Polsce – nie wiem, czy to tradycja, czy tajska technika, ale pewne jest, że Czaruś bardzo to lubi. Zresztą nie tylko Czaruś" - dodaje zachwycona pani Dominika.