Pogrzeb ofiar wypadku w Jamnicy. Uroczystości rozpoczęły się w czwartek o godz. 14:00 w Przędzelu – wsi, w której mieszkała rodzina i w której będą dorastać osieroceni chłopcy. W tamtejszym kościele parafialnym odprawiona została msza święta za dusze zmarłych i w intencji pokoju ducha ich rodziny. W kościele parafialnym pojawiły, aby pożegnać Marzenę i Mariusza, ofiary wypadku w Jamnicy. O godz. 13:30 rozpoczął się różaniec w ich intencji. O godz. 14:00 msza żałobna. Przed trumnami leżą nie tylko kwiaty, ale także puchar, którzy przynieśli koledzy 39-latka z klubów motoryzacyjnych i wyścigów samochodowych.
ZOBACZ: Pogrzeb ofiar wypadku w Jamnicy. „Ta śmierć ma ogromne konsekwencje”. Relacja z uroczystości
Podczas takich uroczystości wzruszające są kazania. Nie inaczej było tym razem. Wylano morze łez po słowach księdza.
- Ta śmierć ma swoje ogromne konsekwencje. Nie ma racjonalnego wytłumaczenia tej śmierci. Każdy wypadek jest dla nas jakąś tragedią, ale ten ma znajome twarze, znajome rysy. Dotknął całą naszą społeczność - mówił ksiądz podczas kazania.
Homilia była bardzo długa, a na twarzach żałobników można było zobaczyć smutek, ale także głębokie poruszenie.
- W życiu przychodzą takie wydarzenia, o których lepiej nie mówić. Czasem zostaje tylko milczenie, tak jak milczą te trumny. Ta cisza bije z tych trumien. Nie pytajcie mnie dlaczego tak miało być, bo nie wiem. Nie wiem jaki jest tego sens. Wiem, że te trumny w milczeniu krzyczą - dodawał ksiądz.
Wielokrotnie podkreślał, że śmierci nie można zrozumieć i dodawał, że "musimy patrzeć z nadzieją na nasze życie".
- Czy jesteśmy gotowi na spotkanie z Panem Bogiem? Bo takie nieszczęście może każdego z nas spotkać. Przecież Mariusz z rodziną mógł jechać 5 minut później i żyć. Dlatego to ważne, żebyśmy zawsze byli gotowi na spotkanie z Panem. Choć to trudne to musimy to wziąć do serca - mówił.
Ksiądz odniósł się w swoim kazaniu także do sprawcy tego tragicznego wypadku. Mowa była o przykazaniach Bożych.
- Jeśli ktoś nie przestrzega prawa to widzi jak to się może skończyć. Nie chce nikogo oceniać, ale to samo możemy powiedzieć o prawach Bożych. Trzeba je przestrzegać. Musimy sobie odpowiedzieć czy żyjemy według Bożych przykazań, bo każdy z nas, tak jak Marzena i Mariusz może znaleźć się w złym miejscu o złym czasie i będzie musiał stanąć przed Bogiem. Jesteśmy dzisiaj wszyscy z najbliższą rodziną, która przeżywa tragedię. Modlimy się za Was i prosimy za Was w modlitwie za rodziców, którzy muszą pochować swoje dzieci, za rodzeństwo oraz za te malutkie dzieci - zakończył.
Przypomnijmy, że w sobotę (3 lipca) w auto, którym podróżowała rodzina, wjechał rozpędzony samochód Grzegorza G. Pijany kierowca pędzie z prędkością co najmniej 120 km/h. Trafił do szpitala, decyzją sądu został aresztowany, ale to już nie wróci życia Marzenie i Mariuszowi. Co dalej z osieroconymi dziećmi? Marzena i Mariusz osierocili synów: Artura, Norberta i Sebastiana, który uczestniczył w tragicznym wypadku.