Ksiądz Jaromir Buczak zginął tragicznie w środę (12 sierpnia) podczas wyprawy na Rysy. 34-letni duchowny spadł z dużej wysokości. W poniedziałek (17 sierpnia) odbyły się uroczystości pogrzebowe w kościele parafialnym pw. św. Mikołaja Biskupa w Lubzinie w województwie podkarpackim. To rodzinna miejscowość księdza, w której przyjął wszystkie sakramenty i odprawił swoją pierwszą Eucharystię.
- Tu przyjąłeś sakramenty i po raz pierwszy sprawowałeś Eucharystię, a dzisiaj na ramionach druhów strażaków i Twoich kolegów, Twoje ciało zostało przyniesione do tej kaplicy. Nikt z nas tego się nie spodziewał. Zaskoczyłeś nas wszystkich. Tyle Twoich planów zostanie niewypełnionych - odczytali parafianie podczas swojego listu.
Każde kolejne zdanie było coraz bardziej wzruszające. Setki ludzi żegnało księdza.
- Osierociłeś nie tylko najbliższą rodzinę, ale też naszą parafialną wspólnotę. Żegnamy Cię ze łzami w oczach, a naszą modlitwą wyrażamy wdzięczność za modlitwy, słowa wsparcia, uśmiech, życzliwość i służbę Bogu oraz ludziom. Podczas 7 lat swojej pośługi kapłańskiej ciągle powtarzałeś, że trzeba być blisko Chrystusa. Śmierć nie jest końcem. Chcemy odczytać Twoje odejście jako swoisty testament. Chcemy, tak jak Ty zdobywać szczyty świętość - takie słowa można było usłyszeć.
Parafianie i znajomi podkreślali na każdym kroku, że to ksiądz Jaromir był księdzem z prawdziwego powołania.
- Zawsze był radosny i uśmiechnięty. Miał czas dla wszystkich i nikomu nie odmawiał rozmowy. Spieszył z pomocą wszystkim. To wielka strata dla nas i dla parafii, w której ostatnio służył. Odszedł do domu Ojca, ale za szybko. On był nam tu potrzebny. Pustki po nim nic nie wypełni - powiedziała jedna z osób mieszkających w Lubzinie.