Zoia P. (25 l.) Ukrainka z rosyjskim obywatelstwem zapragnęła pojechać do Moskwy. We wtorek, 6 grudnia 2022 roku przyjechała do Przemyśla. Stamtąd chciała udać się do Warszawy, a następnie do stolicy Rosji. Kobieta jednak nie miała pieniędzy, aby wybrać się w taką podróż. Siedziała długo na dworcu i myślała, jak może zdobyć potrzebne środki. Pomysłem, na jaki wpadła, był napad na bank. Wyszła ze stacji PKP i skierowała się do takiej placówki w Przemyślu Najpierw dłuższą chwilę siedziała i obserwowała pracowników, potem wyciągnęła nóż i przyłożyła go do szyi jednej z pracownic. Następnie chodziła od okienka do okienka i żądała gotówki, ciągle powtarzając, że ma za mało! Pracownicy i klienci przeżyli chwile grozy! Napastniczka oznajmiła przy tym, że to napad! Kiedy miała już kilkanaście tysięcy złotych, chciała wyjść. Wówczas personel i klienci banku rzucili się do obezwładniania agresorski. Wtedy do akcji wkroczyła też pani Gizela.
- Ja już siedziałam przy okienku, kasjerka wzięła mój dowód i miała mi wydać moją emeryturę. Wówczas ta dziewczyna zabrała te pieniądze. Ukradła moją emeryturę! Chwilę siedziałam i jej się przyglądałam. Zauważyłam, że jest sama i całkowicie nieprofesjonalna. Ma odkrytą twarz i zachowuje się bardzo dziwnie. Postanowiłam zareagować, ale musiałam uważać, bo ciągle miała nóż i tą biedną kobietę przy sobie. Ja byłam bardzo wysportowana, jeszcze jako 80-latka jeździłam na wrotkach i chodziłam na różne ćwiczenia. Poradziłabym sobie z nią, ale nie chciałam nic zrobić, żeby nawet przypadkiem nie użyła tego noża wobec pani z banku. Zaszłam ją od tyłu i uderzyłam tym co miałam, a miałam moją ozdobną laskę przywiezioną z Hiszpanii - relacjonowała po zdarzeniu seniorka.
W sieci zamieszczono krótkie wideo, na którym widać przebieg zdarzeń z 6 grudnia, w którym uczestniczyła pani Gizela. W momencie obezwładniania Zoi P. jest kilka osób, a starsza pani okłada z impetem agresorkę laską.
Zoia P. skazana za napad na bank w Przemyślu
15 września 2023 roku przed Sądem Okręgowym w Przemyślu zapadł wyrok skazujący młodą Ukrainkę na karę 3 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, oskarżona musi zapłacić 2 tys. zł zadośćuczynienia poszkodowanej pracownicy banku i pokryć koszty sądowe. Odbyła się tylko jedna rozprawa, bo prokurator i obrońca oskarżonej dogadali się w kwestii wysokości kary, a sąd przystał na te ustalenia.
Nie żyje seniorka-bohaterka
Niestety, pani Gizela nie pojawiła się w sądzie. Jej syn, Edmund Gorzelany (69 l.) opowiedział dziennikarce "Super Expressu", dlaczego.
- Moja mama zmarła 4 września o 20.45. Mama bardzo czekała i chciała przyjść do sądu. Przyszło wezwanie dla niej jako na świadka i ona nawet się przygotowywała do tego. Czekała na to. Umówiła się z koleżanką, że pójdą razem, ale nie doczekała. Poszła do nieba. Na pewno poszła do nieba, bo ona była niesamowicie dobra. Wszystkim pomagała wokół. Nigdy nie narzekała, zawsze sobie radziła i uważała, że każdemu trzeba pomóc. My z siostrą jesteśmy dumni, że mieliśmy taka mamę, bo ona zawsze stawała po naszej stronie i o nas dbała, o innych też, żeby nikomu się krzywda nie działa- relacjonował syn Pani Gizeli - O wyczynie mamy w banku dowiedziałem się, jak byłem w Ukrainie w Odessie, bo ja raz w miesiącu jeżdżę w te tereny i wożę tam pomoc humanitarną do szpitali. No i jak tam byłem, to na Facebooku przeczytałem o tym napadzie na bank, ale jeszcze nie wiedziałem, że to nasza mama. Potem zaczęli znajomi dzwonić i opowiadać, że nasza mama laską zlała kobietę, co chciała obrabować bank. Najpierw pomyślałam, że mama jest szalona, jak zawsze. W ogóle niespecjalnie zdziwiło mnie, że ona coś takiego zrobiła. Chociaż ona nigdy nie była agresywna, żeby lać kogoś laską, ale jakoś tak byliśmy dumni - dodał pan Edmund.
Niezwykły gest pani Gizeli
Mężczyzna wspomniał, że kiedy pani Gizela trafiła do szpitala i jej współtowarzyszkę z sali odwiedzały wnuki, to bardzo chciały zrobić sobie zdjęcie ze słynną w Przemyślu "hiszpańską laską, którą staruszka udaremniła napad". Syn wspominał też, co pani Gizela zrobiła tuż przed śmiercią z nagrodą z banku.
- "Babcia" za tę akcje przy napadzie dostała od banku wielki kosz z różami i 5 tys. zł nagrody. Bardzo fajnie się zachowała, bo całą nagrodę przekazała na dwie fundacje. Najpierw jednej dała 2 tys. zł, a po jej śmierci znaleźliśmy dokumenty, że i te pozostałe 3 tys. zł przekazała na inną fundację. Wszystko od banku wpłaciła dla potrzebujących. Ona mówiła, że to była tak oczywista sprawa dla niej, że ona nie chce tych pieniędzy, lepiej żeby te pieniądze komuś pomogły i przekazała je wszystkie- dodał Pan Edmund.
Córka pani Gizeli przyznała, że mama bardzo chciała być spalona i dzieci spełniły tę prośbę, ale jej ostatni ziemski ubiór to biała garsonka, a nie czarny ubiór, bo pani Gizela nie lubiła tego koloru, nie miała czarnych rzeczy i chciała odejść cała na biało.